Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. LOM wchodzi do gry.
  • Ostatnia zmiana 15.12.2015 przez Medyk Białostocki

    LOM wchodzi do gry

    Pół roku przygotowań i dość. Laboratorium Obrazowania Molekularnego rozpoczyna swoją działalność. Badania naukowe, diagnozy pacjentów ze szpitala klinicznego, ale też działalność komercyjna.

    Laboratorium powstało w Białostockim Parku Naukowo-Technologicznym, a jego powstanie sfinansowało miasto Białystok. Na ten cel wydano ok. 20 mln zł. Formalnie to nie uczelnia jest najemcą tego obiektu, a spółka z.o.o pod nazwą Laboratorium Obrazowania Molekularnego i Rozwoju Technologii. Ta zaś w całości należy do UMB, a jej prezesem został prof. Adam Krętowski, prorektor ds. nauki.

    Podczas sympozjum z okazji otwarcia ośrodka obrazowania pn.: “Medycyna nuklearna jako kluczowy element klinicznej medycyny molekularnej”, najczęściej padały dwa słowa: szansa i pieniądze.

    Szansa, ponieważ sercem LOM jest ultranowoczesny skaner PET/MRi. To połączenie tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego. Sprzęt jest tak dokładny, że wykrywa zmiany w organizmie już na poziomie komórkowym. Ma służyć głównie do diagnozowania zmian nowotworowych, choć też do diagnozy chorób cywilizacyjnych.

    - Nie ma lepszych metod niż obrazowanie molekularne - zachwala urządzenie prof. Krętowski. - W tym laboratorium będziemy mogli wykonywać prace badawcze na bardzo wczesnym etapie rozwoju np. nowotworu, kiedy jeszcze nie będzie go widać w tradycyjnym obrazie rezonansu magnetycznego czy tomografii komputerowej. A to dlatego, że będziemy mogli wychwytywać zmiany metaboliczne w zagrożonych miejscach.

    - Przykładowo chirurg po rozcięciu powłok dotyka i bada trzustkę, stwierdzając, że nie ma tam zmiany. A my mu będziemy mogli pokazać, w którym miejscu gromadzi się patologicznie znacznik, dzięki czemu jesteśmy w stanie wykryć ten proces, zanim guz się jeszcze ukształtuje - dodaje prof. Janusz Myśliwiec, kierownik Zakładu Medycyny Nuklearnej.

    Laboratorium, choć działa jak zwykły NZOZ, nie ma kontraktu z NFZ. Przyczyna jest dość niecodzienna. Jest to tak nowoczesny sprzęt, że Fundusz nie przewidział świadczenia tak precyzyjnych badań diagnostycznych. Komercyjny koszt badania jednego pacjenta to kwota ok. 6-7 tys. zł. Uczelnia dysponuje jednak prawie 20-milionowym grantem badawczym z programu Strategmed, dzięki któremu będzie mogła prowadzić swoje badania. Ich uczestnikami będą pacjenci szpitala USK, u których zdiagnozowano nowotwór, albo zostali oni zakwalifikowani do programu monitorowania swojej choroby. Chodzi o okresowe badania kontrolne i sprawdzanie, czy nie ma wznowy lub przerzutów choroby. 

    To drugi tego typu ośrodek w Polsce. Pierwszy niedawno powstał w Bydgoszczy. W Europie podobnych urządzeń jest ok. dziesięciu.

    bdc

     

     

    Musicie teraz iść po Nobla

    Wojciech Więcko: Czego się będzie teraz od nas wymagało? Tu na uczelni napawamy się sukcesem i cieszymy, że mamy naprawdę supersprzęt. Dla Pana to inwestycja naukowa, czy inwestycja w pacjentów?

    Prof. Leszek Królicki, krajowy konsultant w zakresie medycyny nuklearnej: - Nauka w medycynie, w tej czystej medycynie, zwłaszcza w jej końcowej fazie, polega na tym, by na podstawie badań klinicznych wykonywanych już u określonych grup pacjentów, móc stworzyć pewne wzorce postępowania medycznego. W związku z tym stworzenie tego laboratorium odbieram jako fantastyczne zaplecze do badań klinicznych. Zatem mając pomysł na nową formę diagnostyki czy leczenia, a także mając tak fantastyczne narzędzie, po wykonaniu wszystkich badań przedklinicznych, zaczynamy badania kliniczne u chorych. Skoro tak, ten ośrodek będzie służył i nauce, i pacjentom, i to w sposób bezpośredni. Ten ośrodek jest takim fenomenem.

    Pewnie Pan zauważył, że w przypadku tego laboratorium wszyscy najpierw się cieszą, a potem zaczynają mówić o pieniądzach.

    - Tak, rzeczywiście. To ta druga strona nowoczesnej nauki. To wszystko jest strasznie drogie. Szanse na kontrakt z NFZ na razie są znikome, nadzieja w zdobywaniu grantów badawczych.

    Choć muszę przyznać, że trwają prace, by kontrakt z Funduszem został zawarty na procedurę PET/MRi. W tej chwili finansowana jest procedura PET/CT (pozytonowa tomografia emisyjna - red.) i w jej ramach można by rozpocząć finansowanie funkcjonowania takiego laboratorium. Zwłaszcza jeżeli koszty nie będą większe. Przecież to opłacalne, kiedy za mniejsze pieniądze można mieć lepszą jakość diagnostyki.

    Drugim źródłem finansowania muszą być jednak programy naukowe, które będą tu prowadzone. Mówię nie tylko o grantach krajowych, ale o tych europejskich czy wręcz międzynarodowych.

    Proszę pamiętać, że kiedy się wprowadza nowe metody badawcze, to zawsze jest problem z finansowaniem, a krytycy mówią, że to jest za drogie. Tak myśląc do niedawna, straciliśmy co najmniej dziesięć lat do wprowadzenia w Polsce PET/CT. Czy dziś ktoś pyta, czy te urządzenia są potrzebne? Wiadomo, że tak jest. A ile ja musiałem tłumaczyć i pisać.  Przekonywać, że to jest naprawdę niezwykle ważna procedura. Były głosy, aż wstyd się teraz przyznać, że tych 2-3 pacjentów, którzy z tego skorzystają, lepiej wysłać do Berlina. Będzie taniej, a i sami pacjenci zrobią sobie zakupy. Dziś już o tym nie pamiętamy, tak samo będzie za jakiś czas z tym aparatem.

    Pana zdaniem takich urządzeń w kraju potrzeba pięć. Mamy dwa.

    - Pięć to na początek, bo dopiero poznajemy tę metodę. W najbliższym czasie będziemy potrzebować więcej takich ośrodków. Zdajemy sobie sprawę, że najważniejszym aparatem w tej technologii jest PET/CT. PET/MRi jest technologią do diagnostyki tylko wybranych schorzeń. Stąd takie moje bardzo skromne wyliczenia i szacunki. Nauka się rozwija i może się okazać za chwilę, że te pięć aparatów to zdecydowanie za mało. A może trzeba będzie rozwijać inne technologie?

    Czyli przed pacjentami pojawiły się właśnie ogromne szanse i nadzieje na lepsze życie?

    - To nasz główny cel: im wcześniej i lepiej zostanie zobrazowana i zlokalizowana choroba, tym większe szanse dla chorych na pełne wyleczenie. A pełne leczenie to wczesne wykrycie choroby, tam gdzie rezonans czy tomograf w sposób jednoznaczny jeszcze jej nie widzi; to też monitorowanie leczenia. Nie zapominajmy o tym, to bardzo ważny element. W dobie chemioterapii, czy leków, które prócz niszczenia choroby niszczą też tkanki pacjenta, możliwość jednoznacznego zweryfikowania skuteczności terapii bądź nie, jest dla pacjenta ogromną wartością. A PET/MRi to umożliwia.

    Jako konsultant krajowy, jakie zadania wyznaczył Pan załodze tego ośrodka?

    - Rozpoczęcie systematycznych badań. Krok po kroku, aby ten ośrodek się rozwinął…

    A jakiś konkret, np. co Pan chce tu zobaczyć za 5 lat?

    - Ma tu być nagroda Nobla.

    A na poważnie?

    - Im więcej tematów badań, tym więcej szans na dobre wyniki i publikacje. To jest klucz. Są takie amerykańskie badania, w których sprawdzono, co wpływa na skuteczność w nauce. Sprawdzono ośrodki, które miały najwięcej laureatów nagrody Nobla. Badano ich finansowanie, kadrę i masę innych parametrów. Korelował tylko jeden element: liczba pomysłów. Okazuje się, że z ogólnej liczby pomysłów naukowców tylko ok. 10 proc. ma szansę na realizację, a tylko jeden procent da sukces.

    Tak więc, im więcej pomysłów, im więcej będziemy pracowali, tym większą mamy szansę na ten jeden procent. Tego Nobla.

    Rozmawiał Wojciech Więcko

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.