Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Podlaska Marka dla UMB.
  • Ostatnia zmiana 13.07.2015 przez Medyk Białostocki

    Podlaska Marka dla UMB

    Profesorowie Anna i Krzysztof Bielawscy z Wydziału Farmaceutycznego zostali wyróżnieni Podlaską Marką Roku. W ten sposób doceniono ich odkrycie, którym jest związek chemiczny mogący w przyszłości być lekiem na raka piersi.

    Prof. Krzysztof Bielawski:

    - U nas pieniądze na naukę są dzielone zbyt urzędniczo. Mamy wyznaczone etapy, co zrobić i jak, a gdy rodzi się konieczność rozwinięcia czegoś szerzej, to nie można tego zrobić

    Podlaska Marka Roku to najważniejsza nagroda w regionie. Przyznaje ją specjalna kapituła, która obraduje pod auspicjami Podlaskiego Urzędu Marszałkowskiego. Wyróżnia się te produkty, miejsca czy wydarzenia, które najbardziej sławią nasz region. W szranki stają ze sobą festiwale, produkty spożywcze, czy odkrycia naukowe.

    Czytaj: Podlaska Marka Roku – nominacja dla UMB 

    Nagrody wręczono w końcu kwietnia podczas uroczystej gali finałowej w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Prócz naszych naukowców wyróżniono także białostockie rowery miejskie BiKeR, łazika marsjańskiego Hyperion 2, kampus Uniwersytetu w Białymstoku i Międzynarodowe Centrum Dialogu w Krasnogrudzie. Monastyr w Supraślu zwyciężył w głosowaniu internatów.

    Nagrodzony związek był pierwszym patentem profesorów Bielawskich. Teraz na koncie mają już sześć patentów, jedno zgłoszenie patentowe w Urzędzie Patentowym i kilka wniosków patentowych w przygotowaniu.

    Wojciech Więcko: Jak wrażenia po uroczystej gali? Posadzono Państwa w pierwszym rzędzie na widowni, mieli Państwo przeczucie, że otrzymają nagrodę?

    Krzysztof Bielawski: - Nie, to było bardzo miłe zaskoczenie. W zasadzie to nasza pierwsza nagroda przyznana poza uczelnią. To też potwierdzenie ważności pewnych zagadnień. Choroby nowotworowe to stałe zagrożenie dla ludzi, więc i te badania skupiają się na problemach żywotnych dla ludzi.

    Anna Bielawska: Trzeba pamiętać, że choć wyróżnienie odebraliśmy my, to jest to sukces całego naszego Wydziału Farmaceutycznego i naszych partnerów spoza uczelni. My nie pracujemy sami, oderwaniu od całości, tylko jako zespół.

    Dzięki tej nagrodzie łatwiej też tłumaczyć naszemu społeczeństwu, że podatki, które płaci na uczelnie, to nie tylko dydaktyka i studenci, ale również praca naukowa.

    Kto bardziej docenia naukowców, nasz rektor czy marszałek? (wraz ze statuetką przekazano czek na 15 tys. zł - red.)

    Anna Bielawska: - Ta nagroda była nie dla nas, a dla naszego Uniwersytetu i wpłynęła na konto uczelni. Projekt badawczy, za który dostaliśmy nagrodę był realizowany w uczelnianych laboratoriach i finansowany ze środków Narodowego Centrum Nauki oraz naszego uniwersytetu.

    Nagrodzony związek jest opatentowany, mówi się, że to w przyszłości może być lekiem na raka. Co się z nim dzieje teraz?

    Krzysztof Bielawski: - Były pewne rozmowy o sprzedaży patentu szwajcarsko-amerykańskiemu konsorcjum. Firma ta powiedziała, że przychylniej by na niego spojrzała, gdyby były dodatkowe badania na zwierzętach. I tutaj jest patowa sytuacja. W projekcie badawczym dostaliśmy pieniądze na dalsze badania nad tą klasą związków, ale nie uwzględniono w nich badań na zwierzętach. A jak coś się wpisze do projektu, do wykonania, to nie można tego zmienić. Taka pułapka. Trzeba napisać nowy projekt. A od złożenia wniosku do przyznania środków mija nawet rok. Zresztą w naszym przypadku od zgłoszenia patentowego do otrzymania patentu minęło kilka lat. Trudno więc było już do tego projektu podciągnąć badania na zwierzętach.

    U nas pieniądze na naukę są dzielone zbyt urzędniczo. Mamy wyznaczone etapy, co mamy zrobić i jak, a gdy rodzi się konieczność rozwinięcia czegoś szerzej, bo coś się ciekawego pojawiło, to nie można tego zrobić.

    Największym problemem naukowców w Polsce, jest wycena wartości ich odkryć? Czy w tym przypadku padła kwota?

    Anna Bielawska: - Doszliśmy już do etapu wyceny. Tę część wziął na siebie nasz partner, PAN z Warszawy. Oni mają w tym względzie ogromne doświadczenie, mają na swoim koncie mnóstwo patentów, które z powodzeniem sprzedają. Koniec końców nie udało się doprowadzić do transakcji.

    Krzysztof Bielawski: - Zainteresowanie naszym związkiem zgłaszał też jeden z bogatszych polskich inwestorów z branży zielonej chemii. Temat się jednak szybko skończył.

    Anna Bielawska: - Teraz mamy kontakt z jednym trzech z najbogatszych Polaków. Jest on zainteresowany problematyką przeciwnowotworową, choć zaznacza, że to dla niego nowa działalność. Zastanawia się, czy nie zainwestować w tego typu badania. To wstępne rozmowy, bardzo ogólne. On jest zainspirowany samym faktem, że takie leki można u nas stworzyć.

    Wygląda na to, że może z tego wyjść komercyjne przedsięwzięcie?

    Krzysztof Bielawski: - Trzeba mieć trochę szczęścia, tak jak w nauce. Przecież jest wiele zespołów badawczych, które zajmują się tą tematyką, a udaje się tylko nielicznym. Kiedy nie udało się nam sprzedać naszego patentu, potraktowaliśmy go jako bazę do dalszych prac nad nowymi związkami. Pracujemy z tym typem związków od dwóch lat i na nic ciekawego nie trafiliśmy. A naprawdę sprawdziliśmy tych związków bardzo dużo. Dopiero ostatnio coś ciekawego się pojawiło.

    Anna Bielawska: - Mówi się, że na 10 tysięcy syntetyzowanych związków, jeden jest aktywny. Trzeba mieć szczęście, żeby od razu trafić. Choć trudno powiedzieć, jak jest w naszym przypadku, bo my takimi badaniami zajmujemy się 30 lat i dodatkowo mamy dobrych kooperantów.

    Krzysztof Bielawski: - Dużo rzeczy rozbija się też o pieniądze. By dostać środki na badania, trzeba mieć osiągnięcia. A żeby mieć osiągnięcia, to trzeba mieć pieniądze na badania. I tak w koło. Rada dla początkujących: warto startować w ośrodku, który ma już jakiś dorobek. Odkrycia naukowe to w ogóle bardzo ryzykowny temat. Można dużo zarobić, ale też dużo stracić. Mówi się, że na pięć już wyselekcjonowanych odkryć, na czterech się straci. Za to na piątym zarobi tyle, że pokryje koszty pozostałych. Potrzebny jest duży kapitał, żeby móc szeroko inwestować. Z naszej perspektywy ważnym okresem były ostatnie lata na uczelni, kiedy to nasz uniwersytet dużo inwestował w sprzęt. A skoro mamy już bazę, oswoiliśmy się z nią, to teraz potrzebne są pomysły, jak ją wykorzystać.

    Nagrodzony związek to już niejako przeszłość w Państwa pracy, a jaka jest przyszłość?

    Prof. Anna Bielawska:

    - To całe zamieszanie medialne, dyskusje o patentowaniu, to wszystko bardzo rozwija. Na początku uważałam, że to strata czasu, i że lepiej poczytać książkę

    Anna Bielawska: - Nawiązaliśmy współpracę z mikrobiologami z naszej uczelni, z zespołu docent Katarzyny Leszczyńskiej. Poznaliśmy ją przy okazji udzielania wywiadu w telewizji, w którym opowiadaliśmy o naszym odkryciu [w podobnym okresie zespół doc. Leszczyńskiej odkrył pełny genom bakterii E.albertii, a dziennikarze też zainteresowali się tym tematem - red.]. Okazało się, że związki, które były nieaktywne przeciwnowotworowo, są bardzo aktywne przeciw drobnoustrojom. To niedługo zaowocuje wspólnym patentem. Odkrycie ma wielki potencjał do wykorzystania w praktyce.

    Ciekawie rozwija się też współpraca z Śląskim Uniwersytetem Medycznym. Oni przysyłają nam do badania wiele aktywnych substancji. Z tego też powinien wyjść patent na leki przeciwnowotworowe na bazie związków naturalnych.

    Na gali Podlaskiej Marki Roku poznaliśmy panią, która produkuje olej lniany tłoczony na zimno. Produkt ten zdobył nominację do nagrody, a firma „Olejowy Raj” jest w Wasilkowie. Poczytałam potem różne publikacje o tych olejach i okazuje się, że te związki są niezwykle ciekawe, mają właściwości np. chemoprewencyjne, można je też wykorzystać w kosmetologii. Z tego urodził się już projekt badawczy, który realizują dwie studentki. Tak więc gdyby nie Podlaska Marka Roku pewnie nigdy w życiu bym nie spotkała tej pani, a ten projekt by nie powstał.

    Mam wrażenie, że Państwo na swoją naukę i odkrycia patrzą inaczej niż wcześniej. Przykładają Państwo dużo wagi do praktyczności tych osiągnięć, czy potencjału komercyjnego.

    Anna Bielawska: - To całe zamieszanie medialne, dyskusje o patentowaniu, czy sprzedaży patentu, to wszystko bardzo rozwija. Na początku uważałam, że to strata czasu, że lepiej poczytać książkę. Teraz widzę, że to daje efekt, rozwija człowieka i otwiera mu oczy na wiele innych spraw.

    Krzysztof Bielawski: - My, jako naukowcy, jeszcze uczymy się zarabiania na naszych osiągnięciach. Na początku myśleliśmy, że to prosta sprawa sprzedać patent. Potem, jak wgłębialiśmy się w temat, to tych różnych progów było coraz więcej. Dochodzi cały aspekt prawny, różne umowy, zabezpieczenia. Robi się dużo trudniej. Pewnie, że na początku mieliśmy jakieś tam swoje kompleksy. Nabijaliśmy te Impact Factory, publikacje w czasopismach. Teraz patrzymy na to wszystko trochę inaczej, widzimy, jak to się przekłada na rzeczywistość, czy użyteczność. 

    Rozmawiał: Wojciech Więcko

     

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.