Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Ciepłą chemią w raka.
  • Ostatnia zmiana 20.02.2017 przez Medyk Białostocki

    Ciepłą chemią w raka

    Chemioterapia dootrzewnowa w warunkach hipertermii (HIPEC) to nowa nadzieja m.in. dla kobiet z rakiem jajnika. Jest szansa, by w niedalekiej przyszłości zaczęła być stosowana w białostockim szpitalu klinicznym.

    W raku jajnika często gra nie toczy się o wygraną, czyli o całkowite wyleczenie, ale maksymalne wydłużenie życia chorych. Ten nowotwór jest jednym z najgorzej rokujących nowotworów kobiecych. Nie ma też jakichkolwiek działań profilaktycznych wykrywających wcześniej tę chorobę

    Rak jajnika jest jednym z najgorzej rokujących nowotworów kobiecych. Problemem jest m.in. to, że jest najczęściej wykrywany bardzo późno, kiedy jest w zaawansowanym stadium (III lub IV stopień, na IV możliwe). Nie ma też niestety jakichkolwiek działań profilaktycznych wykrywających wcześniej tę chorobę. Wynika to z biologii tego nowotworu; bardzo późno daje objawy kliniczne. Zaczyna się niecharakterystycznymi bólami brzucha, może być poprzedzony niestrawnością i trudnymi do zdiagnozowania problemami gastrycznymi. Pacjentka trafia zazwyczaj w pierwszej kolejności do lekarza rodzinnego, potem do gastrologa, a na koniec dopiero do ginekologa onkologa. Po drugie w Polsce nie wszystkie ośrodki stosują radykalne operacje, które - choć bardzo obciążające dla organizmu - znacząco wydłużają życie.

    - Z tego powodu Polka, u której wykryto zaawansowanego raka jajnika, żyje średnio 36 miesięcy, a Amerykanka aż 106 miesięcy - tłumaczy dr hab. Paweł Knapp, ginekolog onkolog z USK, a jednocześnie konsultant wojewódzki ds. ginekologii onkologicznej.

    To właśnie w Stanach Zjednoczonych co jakiś czas pojawiają się nowe terapie, które dają nadzieję cierpiącym na raka jajnika. Już kilka lat temu wprowadzono nowy typ operacji w radykalnym leczeniu tej choroby (jest już też stosowany w USK) tzw. zmodyfikowane wytrzewienie tylne. Polega na pozaotrzewnowym jednoczesnym usunięciu macicy, przydatków (chorych jajników i jajowodów) oraz fragmentu jelita grubego z następowym jego zespoleniem, oraz wszelkich innych zajętych nowotworem tkanek. Zabieg, który z założenia jest postępowaniem bardzo radykalnym ma jednak jak najmniej okaleczać pacjentki np. przez wytworzenie stomii zewnętrznej. Ta nowoczesna operacja pozwala nie tylko uniknąć stomii, ale też usunąć całego guza z miednicy mniejszej, a także węzły chłonne wyższych pięter jamy brzusznej (z aorty aż do wnęki wątroby).

    Dwie chemie

    Kolejnym krokiem w nowoczesnym leczeniu kobiet z zaawansowanym rakiem jajnika było wprowadzenie do praktyki w USA (ok. 10 lat temu) tzw. chemii dootrzewnowej. Metoda polega na założeniu na kilka miesięcy specjalnego drenu do jamy dootrzewnowej podczas pierwotnej operacji. Następnie podawane są dwie chemioterapie: ogólnoustrojowa drogą dożylną, a druga dootrzewnowo w miejsce uprzednio usuniętego guza nowotworowego oraz często licznych przerzutów w miednicy mniejszej. Pacjentka otrzymuje przez dobę chemioterapię dożylną, a przez dwie-trzy godziny dootrzewnowo „drugą chemię”. Według badań naukowych przeprowadzonych w USA metoda ta jest obecnie jedną z najbardziej efektywnych - średnio o 16 miesięcy wydłuża czas wolny od wznowy.

    - Przez wprowadzenie tego typu nowoczesnych zasad leczenia, rak jajnika z choroby śmiertelnej staje się powoli chorobą o cechach choroby przewlekłej - dodaje dr hab. Knapp.

    W ostatnich latach amerykańscy naukowcy odkryli również, że ta sama chemioterapia dootrzewnowa podawana „na ciepło” może być jeszcze bardziej skuteczna w leczeniu nowotworów nie tylko ginekologicznych - powoduje lepsze przenikanie podawanych leków do tkanek. Dr hab. Paweł Knapp wrócił właśnie ze szkolenia na Uniwersytecie Kalifornijskim w Irvine, gdzie poznawał szczegóły tej metody.

    - Najpierw lekarze przeprowadzają standardową operację, podczas której usuwają zmienioną nowotworową tkankę - tłumaczy dr Knapp. - Następnie podczas tej samej operacji zakładają dreny do jamy brzusznej i razem z perfuzjonistami wypożyczonymi z kardiochirurgii podają do jamy otrzewnowej podgrzaną do 42,5 st. C chemioterapię. To tzw. HIPEC (ang. Hyperthermic IntraPEritoneal Chemotherapy). Potem przez około półtorej godziny jama otrzewnej jest płukana. Dawkę leku ustala się tak jak w normalnym leczeniu systemowym, ale z uwagi na podgrzanie leku podawanego bezpośrednio do miednicy mniejszej, uzyskujemy większe stężenie chemioterapeutyku w miejscu działania. Dla cisplatyny to stężenie jest nawet 30-krotnie wyższe niż w leczeniu dożylnym, co sprawia, że chemioterapia bardziej skuteczna. Później, mniej więcej sześć tygodni po wygojeniu rany brzucha, pacjentki otrzymują standardową chemioterapię dożylną.

    Walczyć do końca

    Metoda ta może być stosowana i daje świetne rezultaty nie tylko w ginekologii onkologicznej, ale także w całej chirurgii onkologicznej. Teraz do leczenia skojarzonego, czyli chirurgii, chemioterapii i radioterapii dołączyła hipertermia. W USA wchodzi powoli jako standard leczenia raka szyjki macicy (razem z radioterapią); świetne rezultaty obserwuje się też w przypadku nowotworu pęcherza moczowego, jelita grubego czy właśnie jajnika. Co ważne, ta terapia jest ujęta w koszyku refundacyjnym NFZ.

    Dr Knapp uczył się również w USA, jak przeprowadzać wtórne radykalne operacje cytoredukcyjne wykonywane w nawrotach raka jajnika.

    - Często niestety jest tak, że w przypadku jajnika dochodzi do wznowy - mówi dr Knapp. - Jeżeli jest dobra kwalifikacja: nowotwór jest zlokalizowany w kilku izolowanych miejscach, a nie dramatycznie rozsiany po jamie brzusznej czy klatce piersiowej, jeżeli stan ogólny chorej jest dobry, to warto pomyśleć o wtórnej operacji. W raku jajnika często gra nie toczy się o wygraną, czyli o całkowite wyleczenie, ale maksymalne wydłużenie życia. To niezmiernie ważne dla tych pacjentek i często trudne do zrozumienia dla nas - żyć nawet kilka miesięcy dłużej, ale żyć.

    km

     

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.