Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Z czym do łóżka radzi… - dr Południewski.
  • Ostatnia zmiana 31.12.2014 przez Medyk Białostocki

    Z czym do łóżka radzi… - dr Południewski

    Kiedy pojawia się w telewizji w roli eksperta, zazwyczaj jest przedstawiany, jako znany warszawski ginekolog i położnik. - A ja wcale nie czuję się warszawski - śmieje się dr Grzegorz Południewski, absolwent Akademii Medycznej w Białymstoku.

    Pacjentki wiedziały z telewizji, jakie mam zapatrywania i chciały się u mnie leczyć. Okazało się, że w ginekologii także poglądy zaczynają grać rolę

    Do Warszawy trafił dziesięć lat temu. Tam założył swoją nową rodzinę. Jednak w stolicy bywał często już w latach 90. W 1991 roku wspólnie z dziennikarką „Gazety Wyborczej” Oleną Skwiecińską napisał pierwszą książkę o antykoncepcji i zapobieganiu ciąży „Z czym do łóżka”. Potem pojawiły się kolejne pozycje: „Antykoncepcja, czyli seks na szóstkę”, „Antykoncepcja, czyli świadome macierzyństwo”. Po publikacjach zaczął być zapraszany jako ekspert do różnego rodzaju programów telewizyjnych.

    - To wszystko przyczyniło się do tego, że zacząłem inaczej postrzegać medycynę, zacząłem patrzeć na nią z punktu widzenia pacjenta, użytkownika - objaśnia. - Lekarzowi trudno jest wytłumaczyć w sposób prosty i naiwny rzeczy trudne i złożone. A ode mnie dziennikarze wymagali, bym mówił w sposób prosty, logiczny i przystępny. I musiałem się tego nauczyć.

    Romans z mediami

    Działalność dr Południewskiego w mediach nie spotkała się z przychylnością w białostockim środowisku medycznym. Koledzy nawet się z niego podśmiewali, a występy w mediach uważali za stratę czasu. Z kolei środowisko warszawskich dziennikarzy było zdziwione, że wciąż pracuje w Białymstoku.

    - Kiedy miałem w Radiu Zet audycję, prowadząca program Edyta Wojtczak stwierdziła wprost, że to duży błąd, że nadal jestem w Białymstoku - mówi. - Opowiadała, że po każdym programie ze mną jest ze sto telefonów z pytaniem, gdzie przyjmuję w Warszawie.

    Gdy dr Południewski założył w Warszawie rodzinę, decyzja o przeprowadzce była natychmiastowa. Zamknął swój prywatny gabinet w Białymstoku, a otworzył w Warszawie. Załatwienie formalności zajęło mu pół roku. Współpraca z mediami okazała się przydatna przy budowaniu praktyki.

    - Pacjentki wiedziały z telewizji, jakie mam zapatrywania i chciały się u mnie leczyć - tłumaczy. - Okazało się, że w ginekologii także poglądy zaczynają grać rolę. Moje wcześniejsze zaangażowanie zaprocentowało.

    Teraz, po dziesięciu latach, jego warszawska prywatna praktyka jest już całkiem spora. Przyjmuje pacjentki codziennie od 9 rano do 19 wieczorem. Jeżeli jest jakiś problem, kobieta przychodzi na wizytę najpóźniej następnego dnia. Dr Południewski ma również umowę z prywatną kliniką, tam swoje pacjentki operuje i przyjmuje porody. Zapewnia, że mieszkanki Warszawy od tych z Białegostoku niewiele się różnią.

     - Wiele pacjentek to dziennikarki i czasem ich wizyty wymagają najpierw trochę szerszej rozmowy - tłumaczy. - Nie od razu rozmawiamy o problemie medycznym, czasem wcześniej dyskutujemy o wydarzeniu kulturalnym czy politycznym. I tylko taka jest różnica. Bo nie jest tak, że warszawianki są jakoś bardziej wymagające. Żeby przyjmować pacjentki wyłącznie prywatnie, zawsze trzeba być otwartym na różnego rodzaju problemy i oczekiwania.

    Dr Południewski przyznaje, że w gabinecie prywatnym trzeba też inaczej podchodzić do pacjenta.

    - Najwięcej niedomówień powstaje w relacji lekarz – pacjent i wynika z tego, że lekarz nie ma czasu – tłumaczy. – Ja w prywatnym gabinecie nie mogę być zagoniony i nie mieć czasu. Zawsze muszę go znaleźć dla pacjentki.

    Na medycynę z wygodnictwa?

    Lekarze uczący się w Białymstoku, po uzyskaniu specjalizacji z ginekologii i odbyciu praktyki, nie mają się czego wstydzić w Polsce

    Przypadek sprawił, że trafił na medycynę. W rodzinie nie było lekarskich tradycji. Uczył się w VI LO. Mieszkał w centrum, na Rynku Kościuszki. Interesował się biologią i chemią.

    - Wówczas Akademia Medyczna była wiodącą uczelnią, pomyślałem, że spróbuję swoich sił - wspomina. - Dobrą stroną było to, że miałem blisko z domu. 

    Na AMB dostał się za pierwszym podejściem. Ale studia do pewnego momentu traktował po „macoszemu”, bo co innego zaprzątało mu głowę.

    - Wtedy bardzo fascynowała mnie fotografia - wspomina. - Uczestniczyłem w plenerach, z ludźmi spoza uczelni jeździłem na warsztaty. Potem zaczęliśmy robić filmy. Do czwartego roku studiowałem, aby tylko zaliczyć, całą energię poświęcając fotografii i organizowaniu wystaw. Dopiero na czwartym roku, kiedy trafiła mi się sesja poprawkowa z farmakologii, oprzytomniałem. Wiedziałem, że muszę podjąć w końcu decyzję, co chcę robić dalej: być lekarzem, czy fotografem? Wybrałem medycynę, ale fotografią amatorsko param się do dziś.

    W czasie studiów najbardziej pociągała go chirurgia. Kiedy w 1982 roku je skończył, nie było żadnych szans na pracę w zabiegówce. Trafił więc na laryngologię dziecięcą w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym. Najpierw tam odbył staż, potem jeszcze przez rok pracował na oddziale. Ale to nie było to… Kiedy pojawiła się propozycja pracy na ginekologii, nie wahał się ani przez moment. W końcu pojawiła się też szansa na operowanie. Szefem instytutu był wówczas prof. Stefan Soszka. Potem pałeczkę przejął po nim prof. Marian Szamatowicz. Białostocka szkoła ginekologii stawała się wiodąca w Polsce. Praca wciągnęła dr Południewskiego bez reszty. Był członkiem rady wydziału, pracował w klinice, zrobił kilka projektów i prac naukowych. Teraz z perspektywy czasu przyznaje, że lekarze kształceni w Białymstoku, po uzyskaniu specjalizacji z ginekologii i odbyciu praktyki, nie mają się czego wstydzić w Polsce.

    - W Białymstoku kształcenie z ginekologii jest bardzo solidne - przyznaje.

    Natura społecznika

    W 2004 roku dr Południewski został wybrany na dwie kadencje prezesem Towarzystwa Rozwoju Rodziny. Celem tej organizacji jest wspieranie edukacji seksualnej młodzieży, udzielanie pomocy i wsparcia osobom oraz parom w sytuacjach kryzysowych, a także zapewnienie opieki w zakresie zdrowia seksualnego. Polskie TRR jest członkiem Międzynarodowej Federacji Planowania Rodzicielstwa. Pracując tam poznał wiele ciekawych osób, m.in. prof. Zbigniewa Izdebskiego, prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza i włączył się w wiele ciekawych projektów.

    - Praca w TRR zbliżyła mnie do prowadzenia edukacji seksualnej - twierdzi dr Południewski. - Otworzyła mi też oczy, zrozumiałem, że osoby na świeczniku, decydenci, niekoniecznie rozumieją potrzeby młodych ludzi w europejskim wymiarze. To wychodziło przy różnego rodzaju spotkaniach. Z politykami bardzo trudno się rozmawia. Mentalnie są staroświeccy. Nie myślą nowocześnie i dlatego w sferze edukacji seksualnej młodzi ludzie bardzo dużo tracą. Nie mając wiedzy, nieświadomie narażają się na zachowania ryzykowne i to potem wpływa na ich życie. We współczesnej medycynie leczymy ludzi na konkretne jednostki chorobowe, a nie patrzymy na nich jak na całość. Żeby pacjent zgodził na coś, musi rozumieć, na co się godzi.

    W Towarzystwie prezesem mógł być tylko przez dwie kadencje. Ale dalej z organizacją współpracuje. Swoje doświadczenie z tej pracy, pasję do fotografii i robienia filmów wykorzystuje teraz w jeszcze jeden sposób. Założył na Youtube kanał: „Porady bez żenady”.

    - Staram się tam otwarcie mówić o antykoncepcji, chorobach przenoszonych drogą płciową i zagadnieniach związanych z edukacją seksualną - mówi. - Rzeczywiście oglądalność jest wysoka, choć filmiki są troszkę amatorskie. Już kilka lat temu, kiedy ukazywały się pierwsze książki, uświadomiłem sobie, że rolą lekarza jest nie tylko leczyć i wypisywać recepty, ale przede wszystkim edukować. Trzeba mówić ludziom wprost, jak mają postępować, by uniknąć niechcianych konsekwencji, by ich współżycie seksualne było świadome. I tak mi to jakoś zostało.

    Rodzina

    W życiu dr Południewskiego oprócz pracy w prywatnym gabinecie, operowania w prywatnej klinice, działania społecznikowskiego w Towarzystwie Rozwoju Rodziny ważne miejsce zajmuje również rodzina. Z pierwszego małżeństwa ma dorosłą, ponad 30-letnią córkę. Jest już mężatką, mieszka w Gdyni, pracuje w dużej korporacji. Druga żona - Julia - skończyła socjologię i filozofię, a na co dzień zajmuje się jogą. Z Julią ma dwoje dzieci: 11-letniego syna i 6-letnią córkę. Próbuje przekazać im swoją drugą pasję z czasów studiów, jaką jest żeglarstwo. Ostatnie wakacje spędził z rodziną na rejsie w Chorwacji. Syn już ma za sobą pierwsze samodzielne wyjazdy na obozy żeglarskie, a dzieci od najmłodszych lat spędzały czas na łódce na Mazurach. Gdy opowiada o dzieciach, widzę, jak oczy doktora Południewskiego rozświetlają radosne iskierki...

    Jest przekonany, że późne ojcostwo jest fascynujące.

    - Widzę obecnie ogromną różnicę w wychowywaniu dzieci - stwierdza. - Czasy się zmieniły, później dorastamy do bycia rodzicami. Ale kiedy to się już stanie, pragnie się tego i umie docenić. Po prostu dojrzałe rodzicielstwo jest wspaniałe, ekscytujące. Spełniam się jako ojciec i mam nadzieję, że dzieci też tak to odbierają.

    Katarzyna Malinowska-Olczyk

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.