Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Dziś prawdziwych chłopów już nie ma .
  • Ostatnia zmiana 17.03.2015 przez Medyk Białostocki

    Dziś prawdziwych chłopów już nie ma

    Żołnierze odchodzą na wieczną wartę, chłopi mogli liczyć na niebiańskie poletka (biedniejsi?) i na niwy rajskie. Nim się tam udali, solidnie spełniali swą misję na „tej ziemi”. Orali, siali i żniwowali, żywili, a jak naszła potrzeba to zamieniali pługi na karabiny lub kosy kuli na sztorc.

    Bez fanfar i jakby niezauważalnie odeszło wsiowe. Dziś nie słychać kpin ze wsi, głośno tylko o nieudacznikach obradujących w Warszawie przy ul. Wiejskiej

    Nieco historii i wspomnień

    To chłopi - wraz z obywatelskim (i tylko tym, a nie utracjuszami!) ziemiaństwem oraz z drobnymi braćmi herbowymi tak charakterystycznymi dla Podlasia i Mazowsza Łomżyńskiego - utrzymali rodzimą ziemię w okresie zaborów, skutecznie bronili się przed kołchozami i innymi miazmatami oszukańczego socjalizmu, pozostali wierni tradycji. To wieś polska, biedna, ale honorna, stała się największym garnizonem w okresie kolejnych okupacji. To wiejscy dożywiali miejskich w latach permanentnych kryzysów.

    Tak mógłbym długo i szczerze kontynuować tę wyliczankę, co robiłem nota bene oficjalnie przez długie peerelowskie lata i w początkach II RP. Nie z przymusu, dla przypodobania się, lub zysku.

    Wieś kojarzyła mi się z pięknem natury, malowniczością (nawet bałagan można było uznać za swojski), zapachem łąk i dojrzewających łanów zbóż. Bywało ciężko, koszenie owsa o porannej rosie dziś jest miłym wspomnieniem, wtedy było co najmniej dokuczliwością. A tak po prawdzie, to najbardziej lubiłem słuchać opowieści gospodarskich. Pan Józef zza płotu nie miał dyplomów, ale zachował chłopski rozum, oceniał rzeczy trzeźwo, kalkulował (bez kalkulatora) i zwykł powtarzać, że gruszki z nieba nie lecą. A Józefowa (żona pana Józefa) niczego nie zmarnowała, broń Panie Boże, nikogo nie oszukała i głodnego ze swego domu nie wypuściła.

     

    Rodzaje mądrości

    Pamiętam, jak prof. Jan Szczepański definiował mądrość chłopską. Mój ojciec - mówił ten wybitny socjolog - jak chciał zbudować płot, to najpierw zmierzył, jaki długi będzie ten płot, przeliczył posiadane zasoby finansowe, wiadomym tylko sobie sposobem ustalił, ile trzeba kołków i sztachet, tudzież gwoździ. Potem w mozole zebrał materiały i wyrychtował narzędzia, wyczekał na dobrą pogodę i finał musiał być pomyślny. A dzisiaj? - padło pytanie retoryczne z ust uczonego. Sala zareagowała śmiechem, bo ówczesny czołowy „gospodarz”, czyli I sekretarz KC PZPR tow. Edward Gierek, ogłaszał kolejne sukcesy wzywając naród do budowy czegoś tam za pożyczone pieniądze, przy chronicznych brakach nawet papieru toaletowego i sznurka do snopowiązałek, indolencji dyrektorów z rekomendacji, destrukcji urzędników, itd.

    A dziś? - teraz ja zapytuję. Rolnik z ekranu telewizyjnego ma problem, bo kupił traktor za kilkaset tysięcy, z klimatyzacją i telewizorkiem w kabinie. Kupił na kredyt, nie sporządził biznes planu, nie skalkulował ryzyka w tej niepewnej sytuacji politycznej. Kupił, bo chciał, on teraz pan, a potem niech się Kopaczowa z Piechocińskim martwią. Okazuje się zresztą, że te super traktory najlepiej sprawdzają się wcale nie w polu, tylko na blokadach.

     

    Wsiowy

    Koniec polityki, od kilku lat jestem w tej mierze tylko kibicem, więc nie godzi się wymądrzać. Wracam do chłopów, których już (prawie) nie ma. Harowali, a mimo to ledwie wiązali koniec z końcem. A jak przyjechali do miasta „za interesem”, to byli traktowani jako szkodnicy. Dramatycznie wielu miejskich uwierzyło, że wiejski to znaczy zacofany, relikt feudalizmu, wróg postępu, zakała cywilizacji. Wiocha i szkoda słów! Najgorzej, że ci, co z wiosek wyrwali się do miast i często nawet w nich przeważali, nie zdobyli się na głośny, totalny protest. Woleli milczeć, by i ich nikt nie nazwał wsiowymi. Pozorowali uśmiech, gdy dowcipnisie głosili, że chłopu rośnie i we śnie. Horror!

    W tym miejscu chcę pokłonić się lekarzom, którzy na przekór wrednej propagandzie nieśli pomoc chłopom i ich rodzinom. To właśnie Białostocczyzna zasłynęła z „białych niedzieli”, społecznych (tak się wówczas mówiło) wyjazdów weekendowych na wieś. Chyba nikt nie utrwalił tego wysiłku, a warto dać taki temat pracy doktorskiej, wydać wspomnienia. Z pamięci swojej i Adama Anastaziuka wymienię tylko osoby nam osobiście znane i chętnie za miesiąc uzupełnię ten wykaz Judymów. Byli to zatem m.in. Tadeusz Szelachowski, Franciszek Taraszkiewicz, Henryk Szarmach i jego uczeń Aleksander Wroński, Janusz Bandurski, Zenon Chwieśko i Mirosław Cybulko (Tych Obu niedawno odprowadzaliśmy na wieczne spoczywanie), Stanisław Kleczko, Janusz Tomaszewski, Maciej Zarembski.

     

    Cud na wsi

    Bez fanfar i jakby niezauważalnie odeszło wsiowe. Dziś nie słychać kpin ze wsi, głośno tylko o nieudacznikach obradujących w Warszawie przy ul. Wiejskiej. Skąd ta zmiana? To proste, acz może nie wszyscy się zorientowali, że dokonała się zielona rewolucja, a jednym z jej objawów były wyniki ostatniego głosowania.

    Jakże bowiem mogą obecnie kpić sami z siebie ci obywatele miast, którzy zajęli po chłopach (niekiedy po rodzicach, dziadkach, wujkach stryjkach...) domy wiejskie i przerobili je na małe rezydencje weekendowe! Tym bardziej biznesmeni, brać inteligencka, artyści i dostojnicy, którzy wybudowali poza opłotkami miast hacjendy! Wszyscy ci letnicy, którzy ciągną w porze urlopowej ku naturze! A jak zajadą do domu producenta rolnego, to zielenieją z zazdrości na widok komputerów najnowszej generacji. Rozmyły się sny o dolinie krzemowej na Podlasiu, fala turystów z Zachodu wciąż nie może do nas dopłynąć, ściana wschodnia trzyma się niestety mocno. Za to Podlasie prześcignęło Wielkopolskę w produkcji mleka i jego przetworów. Czapki z głów!

    I tylko szkoda, że prawdziwych chłopów jak na lekarstwo.

    Adam Czesław Dobroński  

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.