Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Kiedy patrzę na las.
  • Ostatnia zmiana 26.07.2016 przez Medyk Białostocki

    Kiedy patrzę na las

    Chwalić Pana Boga, mimo wieku stalingradzkiego (kto zna historię niech sobie policzy) chce mi się peregrynować. Właśnie chwil kilka wcześniej, w trakcie kolejnej podróży, odebrałem maila od pani Katarzyny z prośbą o felieton.

    A koła wagonu turkoczą, słonko przez okno (ze smugami brudu) zagląda, w przedziale pusto. Komputer włączony, tylko o czym tym razem napisać? Zacznę chyba od bociana, który założył gniazdo na słupie trakcji elektrycznej. Zobaczyłem tę konstrukcję jadąc rankiem w tamtą stronę, przypilnowałem wracając i w pędzie, przez otwarte okno, zrobiłem zdjęcie. Pani Kasiu, to będzie mój debiut fotograficzny w niewątpliwie poczytnym miesięczniku przez Panią redagowanym.

    Było w zwyczaju, że dziecię urodzone w samolocie otrzymywało przywilej bezpłatnego latania, na statku pływania itp. Czy małe bocianiaki ze słupa spod Olsztyna dostaną darmowe bilety od PKP?

    Uf, pierwszy akapit z głowy. Wyglądam za okno (dawno deszczu nie było, to brudne, nie ma co się dziwić) i co my widzimy? Ano pociąg mija utracone wolne miasto Giżycko. To nie prowokacja, już wyjaśniam. W 1975 roku powstało województwo suwalskie. Może wymodlili je kameduli, założyciele miasta nad Czarną Hańczą? Nieważne, grunt że powstało, historia nie takie płatała figle. Złośliwcy natychmiast zaczęli puszczać w obieg wice o wiosce wojewódzkiej. Głupie! Za to podobała mi się definicja obszarów nowego województwa: część guberni suwalskiej, księstwo ełckie, biskupstwo sejneńsko-augustowskie i wolne miasto Giżycko. Ćwierć wieku później tak zwane małe województwa skasowano i przywrócono na mapie III RP zarys Prus Wschodnich, tyle że bez Królewca z przyległościami (to łup zwycięskiego Stalina) i pod nazwą województwo warmińsko-mazurskie.

    Chcę miłych mi Czytelników uspokoić, na Niegocinie widać w oddali kołyszące się białe żagle, na promenadzie przechadzają się łanie z takiiiimi nogami i jeszcze delikatną opalenizną. Fajnie jest, można przyjeżdżać.

    Zielono mi

    Słońce, woda i bociek na dokładkę. To, czego nam jeszcze trzeba do szczęścia, gdy wakacje tuż, tuż? Oczywiście lasu. Pociąg o wdzięcznym pseudo „Rybak” przemknął przez krańce Puszczy Knyszyńskiej, za Biebrzą wywołał wspomnienia o Puszczy Augustowskiej, nie popędził wprawdzie ku Puszczy Rominckiej (Mazury Garbate), za to nasycił nam oczy widokami z Puszczy Boreckiej i Puszczy Piskiej. Były i sarenki wychodzące nieśmiało z gęstwin, i ptaki figlujące w powietrzu. Na grzyby jeszcze za sucho, a gruby zwierz źle toleruje mknące po torach hałaśliwe żelastwo.    

    Las przez wieki żywił i bronił. To najrozleglejszy narodowy skarb, ogromniasty parasol ochronny przed zanieczyszczeniami i klęskami żywiołowymi, wielgachna bezpłatna apteka, totalna rekreacja. To także inspiracja dla artystów i poetów, a dla zwykłych zjadaczy chleba okazja, by stać się choć trochę lepszym, zdrowszym, radośniejszym. Dla durniów to niestety miejsce bezmyślnego wyżywania się, niszczenia, pastwienia się nad przyrodą i tak niestety można wyliczać dłużej.

    Proponuję ustanowić wirtualną kartę wstępu do kompleksów leśnych, zatem bez niepokojenia amatorów zbierania maślaków w zagajnikach, wkuwania regulaminów, egzaminów, opłat i przyklejanych zdjęć. Każdy, kto chce pójść w gościnę do Pana Lasu lub Pani Puszczy i poobcować z tamtejszymi stałymi mieszkańcami powinien wpierw przeczytać chociaż jedną książkę Simony Kossak. A jak ma kłopoty z czytaniem, to niech kupi sobie nagrane felietony pani Profesor „Co w trawie piszczy”. Bez elementarnej wiedzy o lasach i ich „duszy”, bez pobudzenia wrażliwości wstęp do krainy zieloności powinien być wzbroniony!  

    Kochani lasofile!

    Przeczytałem tekst wykładu prof. Tomasza Boreckiego, byłego rektora SGGW. Fascynująca lektura, bo i postać wspaniała: uczony, ozdoba towarzystwa (zna na pamięć „Konopielkę”), członek Rady Muzeum Rolnictwa im. ks. K. Kluka w Ciechanowcu. Po dłuższym wstępie („Las jest wartością samą w sobie”) mówca przystąpił do przeglądu strof i fragmentów prozy poświęconych lasom. Trwało to długo, a ja mogę przytoczyć tylko kilka wyimków. Dedykuję je wszystkim miłośnikom lasów.

    „O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa,/ W brązie zachodu kute wieczornym promieniem…” (Leopold Staff). „Trawy, pagórki, biegnące strumyki.,/ Przy was niech mieszkam choć o suchym chlebie…” (Elżbieta Drużbacka, bywalczyni w pałacu Branickich!). „Wysokie góry i odziane lasy!/ Jako rad na was patrzę, a swe czasy/ Młodsze wspominam, które tu zostały…” (Jan Kochanowski). „Kraj bezleśny oznacza nierozmyślnych mieszkańców” (Ignacy Krasicki). „Puszcza jest niczyja - nie moja, nie twoja, ani nasza, jeno boża, święta!” (Stefan Żeromski). Oczywiście padły i cytaty z wierszy Adama Mickiewicza („Kto zbadał puszcz litewskich przepastne krainy…”), Bolesława Leśmiana, („Tyle w gęstwinie cisz błądzi…”), Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej. A w części końcowej znalazła się taka konkluzja Tomasza: „My, Polacy, kochamy las i przyroda jest nam bliska, często więc uciekamy do leśnej ciszy i spokoju. Jesteśmy wrażliwi na jej piękno, a jednocześnie nie potrafimy przyrody tak szanować, jak ona na to zasługuje”.

    Ponoć w Puszczy Białowieskiej mają być ustawione znaki „Uwaga padające drzewa” (suche, zniszczone przez szkodniki). 593 strony liczy światowa lista „Gatunki zagrożone wyginięciem”, a wśród wymierających na ziemiach polskich jest wąż Eskulap, niejadowity symbol medycyny i farmacji. I tylko kleszcze mają się znakomicie. Może to kara za naszą zbiorową głupotę?

     

    Adam Dobroński

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.