Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Aktualności.
  • Aktualności

    UMB to my. Każdy jest tak samo ważny

    10.05.2019 18:55
    Autor: Administrator UMB

     

    Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym całkowicie zmienia sposób oceny uczelni. Ewaluacja dotyczyć będzie każdego naukowca indywidualnie. Liczyć się będzie nie ilość jego publikacji, a jakość. Oceniane będą dyscypliny naukowe, a nie wydziały. Dlatego uczelnia zmienia wymagania wobec osób na etatach naukowo-dydaktycznych.

    Rozporządzenie Ministerstwa Nauki o nowym sposobie ewaluacji uczelni wyższych pojawiło się w końcu lutego. Po miesiącu władze UMB przedstawiły społeczności akademickiej pomysł na to, jak te przepisy przełożyć na funkcjonowanie uczelni. Rozmawiamy na ten temat z Rektorem prof. dr hab. Adamem Krętowskim.

    Wojciech Więcko: Z zapowiedzi wnika, że bardzo duża waga będzie teraz przykładana do wysokiej jakości publikacji naukowych. Już nie ilość, czy łączna liczba punków ma być kluczowa.

    Prof. dr hab. Adam Krętowski, Rektor UMB: - Tak, wiele się zmienia z punktu widzenia każdego pracownika naukowo-dydaktycznego. Zmianę sposobu oceny naszych naukowców wymusza na nas nowa ustawa. To trudny temat. Teraz każdy z nas musi się wykazać posiadaniem minimum trzech naprawdę dobrych publikacji, czy osiągnięć w okresie czterech lat. Już od jakiegoś czasu mówiliśmy, że tak się może stać. System diametralnie zmienia zasady. Obowiązuje indywidualna ocena każdego pracownika naukowego. Kiedyś były takie naukowe lokomotywy, najlepsi z najlepszych, którzy świetnie publikując, znacząco wpływali na wysokie oceny naszych wydziałów. Bo oceniało się w zasadzie tylko pewną grupę publikacji. Teraz każdy jest traktowany przez system identycznie. Liczą się indywidualne publikacje każdej osoby. Średnia z tych publikacji da finalną ocenę. Nadal potrzebujemy naukowych lokomotyw, ale za nimi nie może być pustka. Lata 2019 i 2020 musimy wykorzystać na ciężką pracę, która zaowocuje wartościowymi publikacjami. Od tego będzie zależała nasza przyszłość. Nie chcemy być tymi, którzy wyprowadzają sztandar uczelni.

    EWALUACJA

    Chodzi o ocenę „B” w parametryzacji uczelni?

    - Tak. Zasady są całkowicie nowe. Nie liczy się przeszłość, ani wcześniejsze osiągnięcia. Jest nowy algorytm oceny. Hipotetycznie, gdyby stało się tak, że w dziedzinie nauk medycznych w ewaluacji uzyskamy kategorię „B”, to de facto musimy zamknąć wydział lekarski i lekarsko-dentystyczny. Tracimy prawo do prowadzenia zajęć, a połowa nauczycieli naszej uczelni nie ma pracy. To nie jest straszenie, to realne konsekwencje nowych przepisów. Ktoś powie, że nie można zamknąć uczelni z taką tradycją. Niektórzy krytykują to prawo, ale ono obowiązuje wszystkich. W środowisku nie wszyscy są z tego zadowoleni. Wydaje mi się, że te nowe kryteria są bardziej korzystne dla uczelni humanistycznych, ekonomicznych, czy politechnik. Uczelniom medycznym ten system zupełnie nie pasuje.

    Wydaje mi się, że był taki okres, kiedy uczelnie medyczne mówiły jednym głosem i skutecznie lobbowały za swoimi rozwiązaniami?

    - Tak. Wielokrotnie zgłaszaliśmy nasze uwagi ministerstwu. Nawet Prorektor prof. dr hab. Marcin Moniuszko stworzył koalicję prorektorów ds. nauki uczelni medycznych, aby w jeszcze większym stopniu wspierać system korzystny dla uczelni medycznych. Postulowaliśmy rozwiązanie, aby uczelni medycznych, które są najczęściej małe, nie dzielić na poszczególne dziedziny, tylko traktować jako całość - medycynę. Nie udało się. Ministerstwo chciało mieć jednolity system. Uczelni medycznych w kraju jest kilkanaście, innych ponad 300. Siła większości przeważyła.

    Rozporządzenie o tym, jak mają być oceniane uczelnie, pojawiło się pod koniec lutego w tym roku. Jednak już jesienią zeszłego roku z części uczelni w kraju zaczęły płynąć niepokojące sygnały. Następowały masowe przenoszenia osób z etatów naukowych na dydaktyczne. Na jednej z nich, z niemal pół tysiąca naukowców, zostało trochę ponad połowa. A studentów nie ubyło. I co się teraz okazuje? W nowym algorytmie oceny są punkty ujemne, i to bardzo duże, za takie osoby, które nie publikują i są na etatach naukowo-dydaktycznych. Dlatego my też musimy przygotować się na zmiany. Nikt nie stoi w miejscu. Wszyscy szukają swojego sposobu, by się dostosować do nowego.

    Co nas czeka?

    - Dużo pracy. Ten i następny rok będą najważniejsze. Od nich będzie zależało, jak wypadniemy w kolejnej parametryzacji. Owszem oceniane będą też lata 201 7i 2018, ale waga lat 2019 i 2020 będzie dużo większa. Punktacja czasopism za te lata będzie kilkakrotnie większa niż za wcześniejsze dwa.

    NAUKOWIEC

    To dlatego Rektor Moniuszko stworzył nowy system ubiegania się o fundusze na granty statutowe?

    - Tak. Chcemy wspierać naszych naukowców przy staraniu się o fundusze na projekty statutowe. Chcemy uprościć procedury, zmniejszyć biurokrację, ale też pozwolić na uzyskiwanie większych kwot w zależności od dotychczasowego dorobku. Bardzo nam zależy, żeby stworzyć możliwości do lepszych badań i w efekcie lepszego publikowania. Miesiąc temu jeszcze nie wiedzieliśmy, jak ważne będą lata 2019 i 2020. Dlatego chcemy zmobilizować naukowców do pracy. Podam przykład: kiedyś, jeszcze jako prorektor, przez trzy miesiące skupiłem się tylko na pisaniu projektu o status Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego (KNOW). Udało się zdobyć grant i uczelnia miała ekstraśrodki na badania i rozwój na pięć lat. Teraz się tak już się nie da. Jedna osoba w tym systemie znaczy niewiele. Liczą się wszyscy. Każdy musi dołożyć swoją cegiełkę. Każda osoba na etacie naukowo-dydaktycznym jest w takim samym stopniu odpowiedzialna za ocenę naszej uczelni.

    Podczas spotkania padło stwierdzenie, że 130 osób przez brak pozytywnej oceny swoich dokonań naukowych, powinno się zastanowić nad swoją drogą zawodową. Czy dalej nauka, czy może skupić się tylko na dydaktyce?

    - Nowy system ewaluacji wymusza na osobach zajmujących się nauką stałe publikowanie. Przez okres czterech lat wystarczą trzy dobre publikacje indywidualnie przypisane do każdego pracownika. Jeżeli tego kryterium się nie spełni, to warto się zastanowić nad swoimi zawodowymi priorytetami. Dydaktyka na uczelni jest bardzo ważna i bardzo potrzebna. Etat dydaktyczny wiąże się z większym pensum, ale też potrzebą przygotowywania dobrych materiałów do nauczania, pisaniem monografii związanych z dydaktyką, czy publikacji przeglądowych. Od osób na etatach naukowo-dydaktycznych będziemy wymagać więcej. Oczekujemy konkretnych publikacji, zdobywania grantów, czy patentów. Stale i w długim okresie. W zamian można będzie liczyć na wzrost wynagrodzenia.

    Czy znane są już stawki podwyżek?

    - Nie. Jako uczelnia nie dostaliśmy jeszcze subwencji na 2019 rok. Na razie otrzymujemy tylko zaliczkowe kwoty na bieżące funkcjonowanie. Bez informacji o wysokości subwencji, nie możemy nic planować. Zależy mi jednak na tym, by stworzyć system motywacyjny doceniający osoby, które mają największy wkład w ocenę uczelni. To właśnie na tej podstawie potem ustalana jest wysokość subwencji, która trafia do nas.

    Najwięcej dla najlepszych?

    - W systemie wynagrodzeń będziemy zwracać uwagę przede wszystkim na jakość publikacji, już nie na ich ilość, czy sumę punktów. Mamy grupę świetnych naukowców, którzy mają po 30-40 bardzo dobrych publikacji rocznie. A do ich oceny wykorzysta się tylko cztery najlepsze. Z punktu widzenia nauki - wszystkie publikacje są bardzo ważne. Z punktu widzenia nowego systemu oceniania, pozostałe będą niewykorzystane. Niemniej kluczowa w ocenie będzie jakość tych najlepszych. Dlatego będziemy namawiać wszystkich, by aspirowali o publikacje w najlepszych czasopismach. Mam już informacje o tym, jak wyglądały nasze publikacje w latach 2017 i 2018, analizujemy te wyniki.

    Jest Pan z nich zadowolony?

    - Nie jestem. Nasze ambicje są większe. Rok temu mówiliśmy, że do oceny będziemy liczyli publikacje za min. 25 pkt ministerialnych. To było ambitne. Wiele osób było z tego niezadowolonych mówiąc, iż to zbyt wysoki poziom. Tylko że ministerstwo ustawiło ten próg jeszcze wyżej - dopiero od 30 pkt liczy się dla uczelni cała punktacja za pracę niezależnie od liczby autorów. Sęk w tym, że nawet ustawiając nasze kryteria (25 pkt.), to ciągle nam daleko do tego, żeby każdy z naszych naukowców miał jedną taką pracę rocznie. Na razie nie chcemy sztywno ustawiać tego progu. Chcemy jednak dać do zrozumienia, że osoby, które będą miały słabe wyniki, powinny się zastanowić nad swoją karierą naukową. Z drugiej strony osoby, które są w stanie pokonać ten poziom, mogą mieć pewność swojej przynależności do elity naukowej.

    Nowy system punktacji jest skomplikowany, przez co wiele osób nastawia się do niego negatywnie. Dlatego tworzymy okresy przejściowe, tak by nie wylać dziecka z kąpielą. Osoba, która przy pierwszej ewaluacji nie uzyskała pozytywnej oceny (listopad 2018), musiała przejść na etat dydaktyczny, przy czym zachowała swoją pensję i pensum 240 godzin. Nadal może ubiegać się o środki statutowe na badania. Kolejną ocenę będzie miała we wrześniu 2019 r. Ten czas może wykorzystać na powrót na ścieżkę naukową. Chyba że będzie chciała skoncentrować się tylko na ścieżce dydaktycznej. Wtedy też dostanie od nas wsparcie, aby się rozwijać. Jednak jej pensum zwiększy się do 360 godzin, ewentualnie przy zmniejszonym wymiarze etatu tych godzin będzie mniej. Wszystkie pozostałe osoby dotychczas zatrudnione na etatach naukowo-dydaktycznych będą miały czas do końca 2019 roku, żeby wykazać swój potencjał badawczy.

    W ustawie nikt nie mówi o pracownikach administracyjnych uczelni, czy osobach wspierających naukowców w pracy. Czy ich pensje się zmienią?

    - Chciałbym, żeby tu pensje też rosły. Otrzymuję wiele głosów, że są grupy pracowników, których praca jest bardzo ważna tu na uczelni czy w szpitalach, a ich pensje powinny być wyższe. To jest problem, bo wiele osób od nas odchodzi właśnie z tego powodu. To jest bardzo smutne, że jako uczelnia wyższa przegrywamy na rynku pracy pod względem pensji nawet z dyskontami spożywczymi. Dopóki nie wiem, jakie środki uczelnia otrzyma w subwencji, nie mogę mówić o zmianach płac wśród kadry administracyjnej czy pomocniczej.

    UCZELNIA

    Czy 1 października na UMB będą jeszcze wydziały?

    - Jesteśmy na końcowym etapie prac nad nowym statutem uczelni. Opracowuje go specjalnie do tego celu powołana komisja. Jest to już wersja bardzo zawansowana, która w ciągu tygodnia-dwóch będzie przedstawiona do konsultacji dla społeczności akademickiej. Od razu uprzedzę - nie będzie trzęsienia ziemi. Podeszliśmy w sposób racjonalny wobec zmian, których wymaga od nas ustawa. Nie chcemy przeregulować niektórych rzeczy. Powstanie rada uczelni, która będzie wybierana przez senat. Mamy ustalony swój harmonogram i w tej sprawie konkrety będą znane na początku czerwca. Wiele wskazuje na to, że będzie to rada sześcioosobowa (trzy osoby z uczelni i trzy spoza niej) plus Przewodniczący Samorządu Studentów. Rola rady uczelni po zmianach w ustawie została mocno ograniczona. Obecnie to bardziej ciało opiniodawcze, pomocnicze oraz kontrolujące prace rektora.

    Wydziały pozostaną?

    - Uznaliśmy, że do końca obecnej kadencji nie będzie rewolucji. Pozostawiamy wydziały, choć zmieni się zakres ich kompetencji. Będą się zajmowały głównie dydaktyką. Nowością będą kolegia, które zajmą się sprawami związanymi z awansami naukowymi, czy ocenami naukowców. Będą trzy takie kolegia, przypisane do poszczególnych dyscyplin. W naszym przypadku będą to nauki medyczne, nauki farmaceutyczne i nauki o zdrowiu.

    Kto będzie zasiadać w tych kolegiach?

    - To będą osoby o najwyższym dorobku naukowym. One też stworzą radę naukową uczelni. Obecnie kończy się dyskusja o liczbie jej uczestników z poszczególnych kolegiów. Wygląda to tak, że w naukach medycznych jest ok. 500 osób, w farmaceutycznych około 50, a naukach o zdrowiu około 30, które w 100 proc. zadeklarowały daną dyscyplinę. Część osób chce, żeby była równa liczba przedstawicieli z każdego kolegium, inni chcą zachować proporcje związane z liczbą osób zapisanych do danej dziedziny. Szukamy kompromisu, tak żeby nikt nie był marginalizowany. Ostatecznie wszystko musi zatwierdzić senat.

    Co wiemy o nowej szkole doktorskiej?

    - Na początku będzie ona funkcjonować równolegle z dotychczasowymi trybami studiów doktoranckich, które toczą się na naszej uczelni. W założeniu będzie ona interdyscyplinarna i będzie podlegała pod Prorektora ds. Studenckich. Pełnomocnikiem w jej organizacji jest prof. dr hab. Barbara Mroczko. Mamy już gotowe wszystkie regulaminy, przygotowujemy się do ogłoszenia naboru. Przyjmiemy około 40 studentów na pierwszy rok.

    Jak z tymi wszystkimi zmianami odnajdziemy w nowym roku akademickim?

    - UMB to nasze wspólne dobro. Uczelnia to nie tylko budynki, to przede wszystkim ludzie, którzy tu pracują, czy się uczą. Bez nas nie ma uczelni. Nowy system ewaluacji uczelni powoduje, że każdy jest ważny i każdy musi mieć swój wkład w UMB. Ważni są naukowcy, ale oni bez wsparcia fachowców w administracji czy personelu technicznego, sami sobie nie poradzą. Tylko razem damy radę.

    Wiem, że jest ogromny niepokój. Ludzie boją się nowego sposobu oceniania, przechodzenia na etaty dydaktyczne. Dlatego tłumaczymy zmiany i tworzymy okresy przejściowe, aby każdy mógł się zaadaptować w nowym systemie. Nie robimy sztucznych ruchów kadrowych. Nie szukamy kreatywnych rozwiązań, które w krótkim okresie poprawią nam wyniki. W rankingach może to spowodować, że uczelnia przesunie się z czołowych lokat w kierunku środka stawki. Wierzę jednak, że dzięki temu osiągniemy dużo lepsze efekty niż ci, którzy wybrali drogę na skróty.

    Rozmawiał Wojciech Więcko

    Powrót