Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Jak to z przebudową szpitala USK było - wspomina prof. Jan Górski.
  • Ostatnia zmiana 16.10.2018 przez Medyk Białostocki

    Jak to z przebudową szpitala USK było - wspomina prof. Jan Górski

    To wszystko działo się tak szybko, a skala była tak ogromna, że wydawało się mało prawdopodobne, że się uda – mówi prof. Jan Górski, były rektor UMB, który zainicjował realizację całego projektu.

    I dalej: - Bowiem to nie jest tak, że władza tylko czeka, by zaspokoić nasze oczekiwania. A na dodatek, kiedy nasza inwestycja trafiała w projekcie budżetu państwa do Sejmu, to przeprowadzono nowe wybory parlamentarne. Dotychczasowy parlament nie zdążył zatwierdzić gotowej już ustawy budżetowej

     

    Była wczesna wiosna 2007 roku. Akademia Medyczna w Białymstoku stanie się uniwersytetem dopiero za rok. Uczelnia formalnie ma trzy wydziały, ale te gnieżdżą się w budynkach Wydziału Lekarskiego. Państwowy Szpital Kliniczny - największy w regionie - skończył 47 lat i ten upływ czasu było mocno po nim widać. Najnowsze dziecko uczelni - Dziecięcy Szpital Kliniczny - ma kalendarzowo cztery lata. Tyle że budowano go bardzo długo, a więc spora część obiektu już potrzebuje remontu.

     

    Wspomina prof. Jan Górski: - Projekt szpitala powstał na początku lat 50. i według obowiązujących wtedy norm. Przewidziano 600 łóżek, sale wieloosobowe, 30-osobowe oddziały, trzy oczka sanitarne na oddziale, jedna wanna, jeden prysznic. Diagnostyka radiologiczna to był wówczas rentgen; badania laboratoryjne wykonywano tylko w podstawowym zakresie. Było sporo sal seminaryjnych i dużych pokoi dziennego pobytu dla pacjentów. Myślę, że nawet najwięksi futuryści nie potrafili przewidzieć gwałtownego rozwoju diagnostyki i terapii.

    Dlatego z czasem szpital zaczął pęcznieć. Liczba łóżek zwiększyła się do 850, pojawiły się nowe specjalności i kliniki. Uruchomiliśmy nowe kierunki studiów, co oznaczało bardzo duże zwiększenie liczby studentów szkolonych w szpitalu. Wymagało to wielu nowych pomieszczeń, a przecież szpital nagle nie urósł. Pogarszała się infrastruktura. Wypadały okna, więc zabijano je na amen. Ucinano balkony, bo też groziły nieszczęściem. Szpitalne instalacje techniczne były u kresu wytrzymałości. Remonty czy modernizacje odbywały się raczej punktowo. Raz naprawiono jedną rzecz, innym razem coś innego. Zbudowaliśmy też na terenie szpitala szereg zupełnie nowych jednostek (głównie ze środków Ministerstwa Zdrowia): klinikę neurochirurgii, klinikę kardiochirurgii, klinikę perinatologii, blok E, w którym znalazły miejsce klinika chirurgii szczękowo-twarzowej i klinika rehabilitacji, zakład radiodiagnostyki, powiększono oddział intensywnej terapii, przebudowano kliniki ortopedii, ginekologii, klinikę rozrodczości i endokrynologii ginekologicznej, hol i niektóre ciągi komunikacyjne. W salach seminaryjnych ulokowano klinikę okulistyki. Spowodowało to ogromną ciasnotę. Można by zapytać, dlaczego wcześniej nie występowaliśmy o duże środki z budżetu państwa na przebudowę i rozbudowę szpitala. Problem był w tym, że potrzebne były bardzo duże środki, a takie można było zapewnić tylko przez włączenie inwestycji do budżetu państwa. A my z budżetu państwa budowaliśmy szpital dziecięcy. Z niedostatku środków budowa DSK trwała 23 lata! Ukończono ją w roku 2003. Dla porównania - piramidę Cheopsa budowano 21 lat.

    Dopiero po ukończeniu budowy DSK w roku 2003 można było rozmawiać w ministerstwie o nowej inwestycji. Właśnie podczas kolejnych dyskusji o szpitalu z prorektorem ds. klinicznych prof. Markiem Rogowskim i dyrektorem szpitala Bogusławem Poniatowskim padło stwierdzenie, że to już koniec możliwości tego szpitala. Że trzeba myśleć nie o kapitalnym remoncie, a o kompleksowej przebudowie i rozbudowie. Dalsze częściowe prace remontowe już nie przyniosą efektu. Bo co nam da sama wymiana okien? Nic.

    Zadzwoniła do mnie pani premier Zyta Gilowska. Powiedziała krótko „panie rektorze jestem zdecydowana wstawić ten projekt do budżetu, daję panu trzy lata na jego realizację”. Wtedy chyba cała krew odpłynęła mi do nóg, pani premier trzymała długopis w ręku!

    Ministrem zdrowia był już prof. Zbigniew Religa. Profesor znał nasze problemy, wcześniej pomagał budować i uruchamiać klinikę kardiochirurgii i w związku z tym kilkakrotnie przebywał w PSK. Do tego trzeba dołożyć życzliwość podsekretarza stanu w Ministerstwie Zdrowia pani Wacławy Wojtali, dyrektora departamentu ds. inwestycji w Ministerstwie Zdrowia Elżbiety Jazgarskiej i jej zastępcy pana Jerzego Bójko. Ale inne uczelnie też zabiegały o środki. Zielone światło zapaliło się dopiero na początku roku 2007. Uzyskaliśmy ustną zgodę p. ministra na przygotowanie i złożenie wniosku inwestycyjnego. Mieliśmy się zmieścić w limicie 500 mln zł. Minister Religa zaznaczył od razu, że jego podpis pozwoli tylko uruchomić całą procedurę. Zaś sama decyzja - z racji skali projektu - zapadnie na szczeblu wicepremier i minister finansów pani Zyty Gilowskiej i premiera Jarosława Kaczyńskiego. No i u tych osób należało szukać dalszego wsparcia.

    Powołaliśmy specjalny zespół do przygotowania tego wniosku w składzie: prof. Marek Rogowski - kierownik, dyrektor PSK Bogdan Poniatowski, kanclerz Waldemar Kuczyński i jego zastępca Romuald Jerulanek. Naglił nas czas, bo prace nad budżetem państwa na rok 2008 były bardzo zaawansowane. Wniosek zatytułowany „Przebudowa i rozbudowa Państwowego Szpitala Klinicznego”, w postaci grubej księgi powstał bardzo szybko. Został przesłany do Ministerstwa Zdrowia wraz z podpisami popierającymi od miejscowych władz. Po pozytywnej ocenie Ministerstwa Zdrowia wniosek trafił do Ministerstwa Finansów a następnie sejmowej Komisji Budżetu i Finansów. Występowaliśmy o ogromne pieniądze! Człowiek nieprzyzwyczajony do takich sum, nie umie sobie ich wyobrazić. Stąd były obawy, czy nasz wniosek uzyska akceptację ministra finansów a następnie parlamentu. W sprawę inwestycji udało się zaangażować naszych parlamentarzystów z koalicji rządzącej: senatora i wicemarszałka senatu Krzysztofa Putrę oraz posłów Krzysztofa Jurgiela i Jarosława Zielińskiego.

    Mam też wrażenie, że sprzyjało nam szczęście. Na początku czerwca 2007 r. do Białegostoku na spotkanie z mieszkańcami miasta przyjechał premier Jarosław Kaczyński. Nie ukrywam, że sam zaproponowałem panu marszałkowi Putrze użyczenie na to spotkanie Auli Wielkiej (Aula Magna) w Pałacu Branickich. Wynegocjowałem też z p. marszałkiem, że po spotkaniu w auli, odbędzie się rozmowa z p. premierem w rektoracie w sprawie szpitala. A tuż przed przyjazdem premiera, dziennik „Rzeczpospolita” opublikował ranking wydziałów lekarskich. Uplasowaliśmy się na czołowym miejscu, co zrobiło na premierze bardzo duże wrażenie. W spotkaniu wzięli udział w/w parlamentarzyści, prorektorzy, kanclerze i dyrektor PSK. Nasze argumenty przekonały p. premiera, bowiem na zakończenie ponad godzinnego spotkania powiedział, że popiera nasz wniosek. To, oczywiście, przesądzało sprawę.

    Potem pamiętam jeszcze wydarzenie z początku lipca. Byłem nad granicą z Litwą. Zadzwoniła do mnie pani premier Zyta Gilowska. Powiedziała krótko „panie rektorze jestem zdecydowana wstawić ten projekt do budżetu, daję panu trzy lata na jego realizację”. Wtedy chyba cała krew odpłynęła mi do nóg, pani premier trzymała długopis w ręku! Trzy lata na realizację takiej inwestycji, to było nierealne. Udało się uzgodnić okres inwestycji na pięć lat. Rozumiałem racje p. premier, bowiem szpitalne inwestycje ciągnęły się wtedy bardzo długo. Pani premier usiłowała wymusić szybszą realizację inwestycji. Ale przecież mieliśmy przebudowywać funkcjonujący szpital!

    Nasza inwestycja została wpisana do projektu budżetu państwa. Jednakże rządząca koalicja nie zdążyła przegłosować ustawy budżetowej, a po wyborach władzę przejęła inna koalicja. Zrobiła się nerwowa atmosfera. Pocieszającą informację przekazała mi prof. Barbara Kudrycka, minister nauki, a mianowicie że termin na uchwalenie ustawy budżetowej nagli, a więc w przygotowanej do głosowania wersji ustawy nie zrobi się już poważnych zmian, co najwyżej kosmetyczne.

    W uchwalonej ustawie budżetowej zapisano 490 milionów (po korekcie 509 milionów) na naszą inwestycję. Ustawę podpisał Pan Prezydent Lech Kaczyński na początku lutego 2008 roku. Ogromna radość i satysfakcja!

    Wkrótce odbyły się wybory nowych władz w naszej uczelni. Rektorem elektem został prorektor ds. nauki prof. Jacek Nikliński. Pan rektor uczestniczył w dyskusjach na temat kształtu wniosku o fundusze i był zorientowany na bieżąco we wszystkich sprawach. By zachować ciągłość realizacji inwestycji powołałem p. rektora-elekta na pełnomocnika rektora ds. jej realizacji. W efekcie, po przejęciu funkcji rektora mógł bardzo płynnie zająć się realizacją inwestycji.

    Myślę, że rok 2007 był zaskakująco dobry dla naszej uczelni. Oprócz środków dla PSK udało się uzyskać w Ministerstwie Zdrowia jeszcze 50 mln zł na budowę gmachu Wydziału Nauk o Zdrowiu, a kolejne niemal 50 mln zł z funduszy unijnych na budowę siedziby Wydziału Farmaceutycznego (Europejskiego Centrum Farmacji).

    Wszystkim zaangażowanym w sprawę pozyskania środków na przebudowę i rozbudowę PSK, zarówno tym, których nazwiska wymieniłem wyżej a także tym, których nazwisk nie wymieniłem, chciałbym w imieniu pacjentów, pracowników oraz studentów złożyć bardzo serdeczne podziękowania. To było zaangażowanie w bardzo dobrą sprawę. W sprawę pomocy chorym przez zdrowych.

    Not. Wojciech Więcko

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.