Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. UMB 2.0. Jesteśmy gotowi.
  • Ostatnia zmiana 07.10.2019 przez Medyk Białostocki

    UMB 2.0. Jesteśmy gotowi

    Nowy rok akademicki będzie wyjątkowy. Wszystko za sprawą wchodzącej w życie nowej ustawy o szkolnictwie wyższym, tzw. Ustawy 2.0. Każda z uczelni musi na nowo określić, jak chce funkcjonować. Rozmawiamy z JM rektorem UMB prof. Adamem Krętowskim o tym, co nas czeka w najbliższej przyszłości.

    Wojciech Więcko, Marcin Tomkiel: Czy jesteśmy gotowi na nowy rok akademicki? Zmian bowiem, których wprowadzenie wymusza nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, jest ogrom.

    Prof. Adam Krętowski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku: - 1 października wchodzą w życie główne założenia Ustawy 2.0. i jako uczelnia przygotowywaliśmy się do tego przez ostatni rok. Wykonaliśmy wszystkie formalne kroki konieczne do zrobienia. Powołaliśmy Radę Uczelni, mamy nowy statut, powołaliśmy do życia Szkołę Doktorską UMB, powstały nowe regulaminy, czy zarządzenia. Wszystko jest gotowe. Spokojnie czekamy na 1 października.

    W jakim kierunku będziemy zmierzać jako uczelnia? Jest wiele opinii, wedle których uczelnie medyczne mogą mieć kłopot, by odnaleźć się w nowej ustawie. Mówi się, że nastąpił kres uniwersytetów naukowców, teraz liczyć się będą uniwersytety przedsiębiorców, nastawione na współpracę z gospodarką. Jak w tym wszystkim odnajdzie się lekarz czy pielęgniarka?

    - Ustawa jest napisana dla wszystkich uczelni wyższych. Być może jest tak, że uczelnie medyczne w mniejszym stopniu pasują do nowego systemu. Przed rozpoczęciem prac nad zmianami w UMB, oceniliśmy co musimy zmodyfikować. Uznaliśmy, że dotychczasowe kierunki rozwoju uczelni i tempo, w jakim się to odbywa, jest dobre. Jesteśmy jak szybko pędzący pociąg i nie ma sensu teraz go zatrzymywać czy gwałtownie zmieniać mu kierunek jazdy. Postanowiliśmy nie robić rewolucji, choć ustawa na to pozwalała. Nie chcieliśmy zmian w organizacji uczelni. Zmiany są raczej ewolucyjne.

    Nowa UMB

    Wydaje się, że największą zmianą jest powołanie do życia Rady Uczelni. Jakie ma Pan jako rektor oczekiwania wobec tego organu?

    - Rada ma szerokie kompetencje, zwłaszcza kontrolne i nadzorcze, także wobec rektora. Senat naszej uczelni powołał siedmioosobową radę, w skład której wchodzą trzy osoby z uczelni, trzy spoza niej plus obowiązkowo przewodniczący samorządu studentów.

    Osoby z uczelni to postaci powszechnie znane w naszym środowisku. To dotychczasowi dziekani naszych wydziałów: prof. Irina Kowalska, prof. Wojciech Miltyk oraz prof. Sławomir Terlikowski. Prócz pracy w radzie będą też oni dziekanami wydziałów i uczelnianych kolegiów dziedzinowych. To taka sprawiedliwość dziejowa, bo to osoby wybrane wcześniej przez społeczność akademicką do pełnienia funkcji dziekanów.

    Trzech kandydatów spoza uczelni to osoby o ogromnym doświadczeniu we współpracy z przedsiębiorcami, transferze technologii czy pracy samorządowej. Są to dr Joanna Koszelew (przewodnicząca rady), prof. Marek Konarzewski oraz Daniel Górski. Dwóch pierwszych członków rady ma doświadczenia akademickie. Prof. Konarzewski jest z Uniwersytetu w Białymstoku, dr Koszelew jest z naszej politechniki. Prof. Konarzewski to wybitny naukowiec, były attaché naukowy przy polskiej ambasadzie w Waszyngtonie, dr Koszelew ma chyba największe w regionie doświadczenie w łączeniu nauki i biznesu, tworzeniu start-up’ów, wspierania rozwoju młodych talentów. Jest brokerem innowacji, a w przeszłości zakładała Białostocki Park Naukowo-Technologiczny. Daniel Górski to prezes spółki Bioskaner, w przeszłości w samorządzie odpowiadał w regionie za programy unijne. Rada Uczelni zorganizowała się bardzo szybko, ma swoje pomysły, jak nas wspierać i jakie kierunki wytyczać. My tego uważnie słuchamy i wydaje się już, że to będzie dobra współpraca.

    Czy jest Pan zadowolony ze swoich nowych kompetencji? Ustawa przypisała Panu całkiem sporo uprawnień.

    - Ideą tych zmian było ułatwienie pracy w zarządzaniu uczelnią, tak by wiele decyzji można było podjąć szybciej. U nas nie było tego problemu, ale znam przypadki w innych uczelniach, że decyzji nie podejmowano przez różne zatory kompetencyjne. W UMB władza rektora zawsze miała silne oparcie, zwłaszcza kiedy była jeszcze wspierana przez najbliższych współpracowników rektora, czyli prorektorów i dziekanów. W moim odczuciu tych zmian nie będzie wiele. Dochodzi za to więcej obowiązków i odpowiedzialności. Choć tej ostatniej to zawsze było dużo.

    Rozwój nauki

    Wkrótce czeka nas ponowna ocena kadry akademickiej i czas podejmowania decyzji związanych z tym, że ktoś straci status naukowca i będzie musiał się odnaleźć w dydaktyce.

    - Od 1 października pojawia się nowa siatka zatrudnienia, nowe stanowiska. Będą równoległe stanowiska naukowo-dydaktyczne i dydaktyczne. Przykładowo będzie asystent i asystent dydaktyczny, adiunkt i adiunkt dydaktyczny, profesor i profesor dydaktyczny. Elementem tego systemu będzie kolejna ankieta, którą zrobiliśmy już rok temu. W listopadzie ponownie ocenimy dokonania naukowe naszej kadry i na tej podstawie będą podejmowanie decyzje, czy będziemy proponować stanowiska naukowo-dydaktyczne czy dydaktyczne. Wszystko powinno być jasne na początku grudnia.

    Oczywiście są określone wymagania jeśli chodzi o stanowiska naukowe. Kto ich nie spełni, dostanie propozycję przejścia na etat dydaktyczny. Trzeba jednak zaznaczyć, że nadal będzie miał on otwartą ścieżkę powrotu na stanowiska naukowe. Dalej będzie mógł starać się o granty czy publikować. Jeśli spełni wymogi, może wrócić na etat naukowo-dydaktyczny. Mam wrażenie, że jest dużo niepotrzebnych obaw w związku z wprowadzeniem etatów dydaktycznych.  Dla nas jako uczelni te stanowiska są bardzo ważne. Przecież kształcenie studentów to najważniejsze nasze zadanie.

    W zeszłym roku po pierwszej ocenie wyłoniła się pewna grupa osób, które miały niewystarczający poziom osiągnięć naukowych. Miały one rok na podjęcie decyzji, czy chcą iść drogą kariery naukowej czy dydaktycznej. Jeżeli będą chciały wybrać drugi wariant, to w tym momencie będą miały zwiększoną liczbę godzin dydaktycznych do 360. Nie chcemy jednak nikogo do niczego zmuszać. Rozumiemy, że czasami tak się coś wydarza, że nasze plany nie wychodzą i nie udało się zdobyć tych dobrych publikacji. Dlatego droga powrotu jest zawsze otwarta.

    Czy była jakaś reakcja tych osób po tej pierwszej ocenie?

    - Część z nich potraktowała tę ankietę jako impuls do jeszcze bardziej wytężonej pracy i widać ten efekt. Byli też tacy, którzy, jak się wydaje, zrezygnowali z zabiegania o ścieżkę naukowo-dydaktyczną. Musimy stawiać wymagania, mieć standardy, aby jako uczelnia nie zostać w tyle. W nowym systemie będziemy oceniani na podstawie publikacji wszystkich naukowców, a nie jak wcześniej tylko grupy najlepszych. Od tego będzie zależała nasza subwencja. Tu chodzi o pieniądze nas wszystkich. Ale powtórzę jednak jeszcze raz: nam zależy na wszystkich pracownikach zarówno tych, którzy wybiorą ścieżkę naukową, naukowo-dydaktyczną czy dydaktyczną, nie chcemy nikogo tracić.

    To chyba też oznacza, że dalej jako UMB podążamy ścieżką, by należeć do prestiżowej grupy polskich uczelni badawczych?

    - Tak, chcemy się tam znaleźć. Na podstawie obecnych kryteriów, jesteśmy w gronie 18 najlepszych uczelni w Polsce. Dzięki temu mogliśmy złożyć aplikację na tzw. uczelnię badawczą. Ten projekt został przygotowany przy ciężkiej pracy prorektora Marcina Moniuszki i zespołu. We wrześniu będą jeszcze indywidualne przesłuchania kandydatów. Nie wiemy, jak będzie, ale będziemy walczyć do końca. Presja dużych uczelni, typu Uniwersytet Warszawski czy Jagielloński, Politechnika Warszawska czy AGH jest ogromna. W tej grupie jesteśmy małą uczelnią, więc pewnie nie będzie łatwo. Jednak niezależnie od tego, jaki wynik osiągniemy, to nic to dla nas nie zmieni. My dalej będziemy stawiać na rozwój nauki. Nie chcemy być uczelnią zawodową.

    Nie boi się Pan sytuacji, że dokręcając śrubę naukowcom, ci zwyczajnie wybiorą np. bardziej dochodową pracę w szpitalu, czy w prywatnych praktykach? Staranie się o dobre granty, potem zabieganie o publikacje, nie zawsze przekłada się na spodziewane efekty.

    - Już tak się dzieje. To jest właściwa diagnoza. Jako uczelnia nie mamy szans konkurować z tym, co dzieje się na rynku pracy, zwłaszcza finansowo. Staramy się wspierać entuzjastów nauki, te osoby, które naukę robiły całe życie, albo młodych, którzy jeszcze szukają swojej drogi w życiu. Naszym wielkim zadaniem jest wyłapywanie najlepszych młodych absolwentów. Ja swoich studentów zawsze namawiam, żeby zostali na uczelni. Ich entuzjazm jest lekko ograniczony, także z powodu finansów. Wierzę jednak, że już niedługo kariera akademicka ponownie stanie się modna. Z mojego roku na uczelni udało się zostać tylko dwóm osobom. Chciało więcej, ale nie było takich możliwości. Teraz jest odwrotnie.

    Z drugiej strony mamy świetnie działające zakłady teoretyczne, tworzymy centra doskonałości naukowej, które współpracują np. z lekarzami. Wtedy rola klinicysty np. chirurgia, może polegać na inspirowaniu pomysłów badawczych i zbieraniu materiału badawczego. Wykonanie oznaczeń i analiz biorą na siebie naukowcy z zakładów teoretycznych i przy wspólnym wysiłku powstaje wysoko punktowana praca. Chcemy ułatwiać tę współpracę, bo nowa lista punktowa czasopism znacząco docenia prace w najlepszych czasopismach, które powstają dzięki interdyscyplinarnej pracy.

    Studia

    Jacy są obecni studenci?

    - To wspaniali młodzi ludzi. Funkcjonujemy obecnie w zupełnie innych czasach, więc mają oni dużo więcej możliwości rozwoju. Jednak mimo zmiany tego wszystkiego, co nas otacza, jedno w medycynie jest niezmienne: nadal muszą się oni bardzo dużo uczyć. Zresztą to taka specyfika wszystkich zawodów medycznych, w których kształcimy na UMB. Tej nauki jest naprawdę dużo. Niemniej studia to najpiękniejszy okres w życiu. Staram się jako rektor utrzymywać dobre relacje ze studentami. Zarówno te formalne, kiedy rozmawiamy z przedstawicielami organizacji studenckich i chcę ich wspierać w rozwiązywaniu ich problemów, ale też te na mniej formalnej stopie. Bardzo lubię naszą rywalizację sportową, te wszystkie zawody kadra kontra studenci.

    Wydaje się, że zmiany w ramach Ustawy 2.0. mocno nie wpłyną na życie studentów na UMB?

    - Bardzo wzrosło znaczenie organizacji studenckich. Choćby przewodniczący samorządu studentów obligatoryjnie jest członkiem Rady Uczelni. Przedstawiciel samorządu doktorantów jest w Radzie Programowej Szkoły Doktorskiej. Studencki głos we współdecydowaniu o tym, co się dzieje na UMB, będzie silniejszy niż do tej pory. Staramy się, aby już na studiach można było wykazać się naukowo. Ostatnio nasz student „lekarskiego” Krzysztof Drygalski zdobył prestiżowy „Diamentowy grant”. To wielkie osiągnięcie. Mamy też świetny kongres młodych naukowców BIMC. Widzimy, że zachęcanie studentów do działalności naukowej daje pozytywne efekty. To dlatego prawie przy każdym zakładzie czy klinice działa koło naukowe. To jest właśnie fundament pod model uczelni badawczej.

    A chcemy działać jeszcze szerzej. Mamy zawartych sporo umów międzynarodowych o współpracy. Przyjeżdża do nas wielu renomowanych naukowców, ale my także możemy jeździć szkolić się za granicę. Do tej pory korzystaliśmy głównie z wymiany europejskiej, teraz może pojawi się szansa na ciekawą wymianę studencką z uniwersytetem z USA. Na inaugurację roku akademickiego przyjedzie do nas prof. Irena Sarosiek, która mocno nas w tym wspiera.

    Inwestycje

    Nowy rok akademicki to też zwykle moment, kiedy trzeba się przyjrzeć inwestycyjnej stronie uczelni.

    - Niedługo już będziemy mogli zacząć wydawać 35 mln zł, które otrzymaliśmy podczas ostatniej inauguracji roku akademickiego od wicepremiera Jarosława Gowina. Marzy się nam nowe centrum dydaktyczne. Zastanawiamy się, gdzie je ulokować. Czy może rozbudować część UDSK, czy też postawić nowy budynek przy Centrum Symulacji Medycznych? Wydaje się, że ten drugi wariant jest też oczekiwany przez studentów. Medycyna symulowana to bardzo ważny element w bezpiecznym kształceniu studentów i już widzimy, że świetnie się sprawdza. Musimy ją rozwijać. Niemniej jesteśmy jeszcze przed decyzją o lokalizacji.  

    Rozpoczęło się też długo oczekiwane projektowanie klinik psychiatrycznych: dziecięcej i dla dorosłych. Powstaną w miejscu dawnego „domku szwedzkiego”. W minionym roku akademickim udało się nam zdobyć finansowanie dla tej inwestycji (40 mln zł - red.). Mamy już wszystko potwierdzone na papierze i trwają prace projektowe.

    Wydaje się, że wreszcie uda się na nowo uruchomić inwestycję związaną z rozbudową szpitala na Dojlidach. Po tym jak poprzedni wykonawca ogłosił stan upadłości, całość prac trzeba było wstrzymać. Obecnie jesteśmy już po rozpisaniu nowych przetargów i mam nadzieję, że lada moment uda się je rozstrzygnąć. Gorsza wiadomość jest taka, że z racji tych opóźnień, wzrosły ceny prac budowlanych. Może się tak zdarzyć, że do budżetu tej modernizacji będziemy musieli jeszcze coś dołożyć.

    Wreszcie udało się nam uruchomić kontrakt terytorialny, w którym mamy zapisane 130 mln zł na rozwój uczelni. Pozyskaliśmy niemieckiego partnera, który finansowo włącza się w nasze plany. Czekaliśmy na to cztery lata, ale w końcu wydajemy już te pieniądze. W miejscu dawnej szpitalnej pralni (zaplecze szpitala USK - red.) powstanie Centrum Medycyny Populacyjnej i Medycyny Regeneracyjnej. W budynku na ul. Mickiewicza powstaną laboratoria pracujące w obszarze badań dotyczących zapobieganiu procesom starzenia. Na działce sąsiadującej z Laboratorium Obrazowania Molekularnego w Parku Naukowo-Technologicznym chcemy stworzyć m.in. własne laboratorium radiofarmaceutyków. Będzie to bardzo ważny krok dla naszego rozwoju. Dzięki temu będziemy mogli wykonywać wiele badań diagnostycznych i naukowych - będziemy przy tym niezależni od dostaw z Polski, zwłaszcza jeśli chodzi o radiofarmaceutyki o krótkim okresie półrozpadu.

    Chcemy się upewnić: mówimy jeszcze o planach czy są już prowadzone jakieś prace projektowe?

    - W tych wszystkich przypadkach są już powołane zespoły, które opracowują projekty takich miejsc. W innych kupujemy już niezbędny sprzęt, żeby nie tracić czasu. Na razie będzie on stał w innym miejscu, a potem zostanie przeniesiony do powstałych pomieszczeń.

    Podczas ostatniej inauguracji roku akademickiego premier Mateusz Morawicki obiecał 50-milionowy grant na rozwój badań nad zastosowaniem sztucznej inteligencji w medycynie. Czy można powiedzieć coś o tej inwestycji?

    - To jest aktualnie bardzo ekscytujący nas temat. W ostatnich dniach otrzymaliśmy formalną decyzję dotyczącą finansowania w 2019 roku i możemy zaczynać działać. Plan, co chcemy zrobić, był w szczegółach gotowy już wcześniej, więc zaczynamy go właśnie wdrażać.

    Należy podkreślić, że planujemy bardzo praktyczne wykorzystanie tworzonych baz danych dla poprawy diagnostyki i terapii naszych pacjentów. W tym kontekście komplementarny będzie udział naszego szpitala USK w projekcie „sieci onkologicznej”. Udało się nam przekonać Ministerstwo Zdrowia, żeby część badawczą projektu związaną z medycyną spersonalizowaną, czy biobankowaniem włączyć w „sieć” jako obligatoryjną. Tym samym wszystkie podmioty uczestniczące w tym przedsięwzięciu będą zobligowane do współpracy z nami jako ośrodkiem uniwersyteckim.

    W tym kontekście muszę także wspomnieć o naszym laboratorium „Bioskaner”, które jest wyposażone w unikalne urządzenie do diagnostyki obrazowej PET/MRi. Coraz lepiej radzi sobie na polu badań finansowanych przez NFZ i komercyjnych i dzięki temu wydaje się, że nie trzeba będzie dokładać środków do jego funkcjonowania z uczelnianej kasy. Z drugiej jednak strony, urządzenie może pracować tylko określona liczbę godzin i każde badanie czysto diagnostyczne to mniej badań naukowych. A koszty serwisu tego urządzenia są olbrzymie. Trzeba będzie znaleźć złoty środek, bo to jest jednak przede wszystkim placówka naukowa.

    W temacie inwestycyjnym na UMB dzieje się tak wiele, ale czy są jeszcze jakieś niespełnione marzenia?

    - Czasami żartuję, że moim największym marzeniem jest to, żeby nam na wszystko tylko czasu wystarczyło. Ostatnie lata nie były dla nas łatwe, różnych zakrętów i trudności było bardzo dużo. To jednak nie oznacza, że nie ma innych marzeń. Do tych jak na razie nieosiągalnych marzeń mógłbym zaliczyć zbudowanie centrum dydaktyczno-kongresowego pod naszym dziedzińcem pałacowym wzorem obiektów podobnych do Pałacu Branickich, marzy mi się taki Luwr w Wersalu Północy. To by było coś.

    Jubileusz

    To jak na kogoś, kto ma zaraz obchodzić 70. urodziny (UMB w tym roku wchodzi w 70 rok funkcjonowania - red.), to całkiem ambitne plany.  

    - W porównaniu np. do Uniwersytetu Jagiellońskiego, który ma ponad 600 lat historii, to my jesteśmy dzieciaczkiem.  Na pewno jednak nie zapomnimy o naszej przeszłości i planujemy szereg wydarzeń związanych z tą rocznicą.  Między innymi planujemy zorganizowanie na terenie pałacu pomieszczenia nazwanego na roboczo „Aula Alumni” poświęconego naszym absolwentom i pracownikom, gdzie będziemy chcieli zebrać i przedstawić w nowoczesnej formie  elektronicznej jak najwięcej informacji o osobach związanych z naszą uczelnią. W przyszłym roku planujemy też zorganizowanie zjazdu absolwentów.

    Na mapie nauki polskiej musimy odważnie walczyć o swoje. W ankiecie „Perspektyw”, która jest rankingiem polskich uczelni wyższych, dobrze wypadamy w kategoriach naukowych: cytowań czy publikacji. Mamy bardzo dobrze ocenianą dydaktykę. Nasza stomatologia, kierunek lekarski i farmacja to od lat czołówka różnych krajowych zestawień, w tym w zakresie wyników egzaminów końcowych. I choć naukowo czy dydaktycznie jesteśmy mocni, to nasza rozpoznawalność i prestiż jest na słabszym poziomie niż chcemy. Dlatego musimy się pokazać jeszcze bardziej, bo naprawdę mamy z czego być dumni.

    Nowy rok akademicki to będzie też ostatni rok w Pana czteroletniej kadencji rektora. Myśli Pan już o drugiej kadencji?

    - Odpowiem na to pytanie pytaniem: czy wypada wysiadać z tego pociągu, który - jak wierzymy - jest już rozpędzony, ale nie dojechał jeszcze do właściwej stacji? Oczywiście o tym zadecyduje społeczność naszej uczelni.

    Bez wątpienia jednak ten nowy rok akademicki będzie bardzo pracowity. Ale żebyśmy mogli odnieść sukces, nie wystarczy ciężka praca władz uczelni, niezbędne jest, aby każdy z nas dołożył swoją cegiełkę. Dlatego też chcemy angażować w naszą pracę coraz więcej młodych osób, w tym studentów. Pracy wystarczy dla każdego.

     

    Rozmawiał Wojciech Więcko i Marcin Tomkiel

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.