Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Obozy i szpitale powstańcze.
  • Obozy i szpitale powstańcze.
  • Ostatnia zmiana 11.03.2013 przez Medyk Białostocki

    Obozy i szpitale powstańcze

    Skoro, jak Polska długa i szeroka, obchodzimy 150. rocznicę wybuchu powstania styczniowego, to chciałbym także poświęcić kolejny odcinek naszego cyklu wydarzeniom 1863 roku.

    Niestety, nie udało się wówczas wyzwolić żadnego większego miasta, tylko na krótko do miasteczek i wiosek wkraczały partie powstańcze. Natomiast w lasach, na obszarach trudno dostępnych, zakładano obozy, ćwiczono się w nich, czekano na ochotników, leczono rany po stoczonych bitwach i potyczkach. To były powstańcze miejsca kwaterowania.

    W Puszczy Knyszyńskiej

    Powstańcy sokólscy na pierwszą swą koncentrację wybrali ostoję leśną „Starzynka” w okolicach wsi Talkowszczyzna - Lipowy Most. Tu zbudowali szałasy, w czym pomogli okoliczni mieszkańcy. Dowodził absolwent petersburskiego Instytutu Leśnictwa i Miernictwa, chorąży rezerwy Walery Wróblewski. On to w uzgodnieniu ze świeżo przybyłym naczelnikiem wojennym województwa grodzieńskiego płk. Onufrym Duchińskim (Duchyńskim), wyznaczył na dzień 24 kwietnia koncentrację ochotników z całego regionu. Dodajmy, że według nomenklatury przyjętej przez Rząd Narodowy, wspomniane województwo obejmowało poza Grodnem i Białymstokiem także: Bielsk Podlaski, Brześć Litewski, Sokółkę i Wołkowysk. Na zachodzie graniczyło z należącymi do Królestwa Polskiego województwami: augustowskim (tu Łomża i Suwałki) oraz podlaskim (z Siedlcami i Białą), które sięgało tylko do rzeki Bug. Powstanie w Królestwie Polskim wybuchło 22 stycznia 1863 roku, natomiast Litwa (b. Wielkie Księstwo Litewskie) przystąpiła do walk dopiero w kwietniu.

    Pierwsza bitwa białostockich, bielskich, sokólskich i świsłockich powstańców skończyła się przegraną w dniu 29 kwietnia w ostoi Komotowszczyzna, nieopodal wzgórza Pierieciosy, koło wsi Waliły. Rozproszone partie ostatecznie zebrały się ponownie w uroczysku leśnym „Budzisk”, 4 km od wsi Straż położonej na szosie Białystok - Sokółka - Grodno. Były tu i bagna, porośnięte łozami oraz karłowatymi brzozami. Szałasy zbudowano na wyniosłości, do której także dziś trudno trafić. A stoi tam wysoki krzyż wyświęcony przez bpa polowego ks. Sławoja Leszka Głodzia. Pamiętam tę uroczystość, poszum świerków, głos trąbki.

    Białostocki nauczyciel gimnazjalny i powstaniec Ignacy Aramowicz odnotował przez 150 laty: „…Wszędzie po lesie stoją szałasy w rzędy z dachami ułożonymi z kory opuszczonymi do ziemi, a bokami wyplecionymi z jedliny. A przed szałasami ogniska i ponad nimi wiszą kociołki, z których, z których po zagotowaniu jemy kaszę łyżkami z odpowiednio wyciętej i wygiętej kory. A w bok od szałasów mamy wozy i arsenał, i kuźnię, i rymarzy, i nieco dalej jamy gotowe dla ukrycia rzeczy, których byśmy nie mogli unieść.”. Bywały i dni trudne, zimne, głodne. „Pożywieniem, jeżeli w ogóle dostawaliśmy je, była najczęściej wódka, słonina i chleb”.  Przez 17 dni szykowano się do dalszych walk i 1 czerwca oddział ruszył przez Sokołdę, Piłatowszczyznę i Mostowlany do Jałówki, gdzie podczas mszy ksiądz proboszcz pobłogosławił „leśnych” na dalszą drogę.                            

    W Puszczy Augustowskiej

    Rozmachu działaniom powstańczym na ziemiach znajdującym się na północ od doliny Biebrzy, w województwie augustowskim, dodał płk Konstanty Ramotowski „Wawer”.  Pseudonim jego świadczył o pięknej karcie bojowej w wojnie polsko-rosyjskiej 1831 roku, co potwierdzał też otrzymany wówczas Krzyż Orderu Virtuti Militari. W końcu marca 1831 roku pociągnął „Wawer”, lat już 51 liczący, z Łomżyńskiego ku Suchowoli, a następnie zaszył się w uroczysku „Kozi Rynek”, obecnie rezerwacie w nadleśnictwie Balinka. Było tu także wzgórze otoczone bagnami, z jedną ścieżką wiodącą na suchy grunt. W niebo strzelały świerki, splątane krzewy i wysokie paprocie dawały poczucie bezpieczeństwa, gęste poszycie wyciszały kroki.  Dokuczały komary, nocą słychać było żerującą zwierzynę. Z okresu walk 1863 roku w Puszczy Augustowskiej pochodzi i dobrze upamiętnione obozowisko „Powstańce”, do którego można dojechać (lepiej dojść) z Przewięzi. Nad brzegiem rzeczki leśnej zbudowano tu kuźnię.

    Antoni Dąbrowski „Zając” opisał swe wspomnienia puszczańskie z 1944 roku. Jego oddział Armii Krajowej  przemierzał ostępy puszczańskie kierując się na „Kozi Rynek”. Dowódca zauważył, że 60-letni Józef Krysiuk „Dziadek” i jego syn „Sosenka II” zrywają kwiatki leśne. Padło pytanie o przyczynę i wtedy kpr. Władysław Kurpiowski „Jałowiec” powiedział: „Będziemy przechodzić przez uroczysko Trzech Krzyży”. I rzeczywiście pokazały się wkrótce trzy drewniane krzyże na grobach powstańców styczniowych. Znaleziono nawet podkowy wrosłe w drzewa, spełniające rolę „koniowiązów”.                                        

    W Puszczy Kurpiowskiej i Białowieskiej

    Tradycyjnie już kolejne powstanie narodowe wsparli Kurpie. Do oddziału Karola Brandta wstąpił Konstanty Borowski, późniejszy autor pamiętnika. Obóz rozbito niedaleko pogranicznej wówczas wsi Wincenta. Kilkanaście szałasów i do tego namioty, bo noce stały się już ciepłe. „Byli w oddziale i felczerzy, co nieśli pomoc chorym, a w czasie bitwy rannym opatrunek. Porządek w oddziale panował wzorowy. Każdodziennie rano, skoro świt, grano pobudkę. Gdy tony trąbki rozległy się w obozie, wiara stawała w szeregi, a że śpiąc nie rozstawano się z bronią, stawiano takową na chwilę w kozły, umywano się, szeptano ranne pacierze i stawano w apelu. Zaraz po apelu szedł oddział przed namiot z ołtarzem polowym, żołnierze każdego rodzaju broni stawali szeregami przed ołtarzem…”. Potem było śniadanie, produkty przynosili ludzie z wiosek i przywożono je wozami z dworu. Dzień wypełniały ćwiczenia i patrole, kosynierzy codziennie ostrzyli i polerowali swe kosy. Tę sielankę przerwały wieści o zbliżających się rotach piechoty carskiej i sotni kozackiej.

    Puszcza Białowieska nie stała się matecznikiem powstańczym na podobieństwo lat 1830-1831. Schroniła się w niej jednak część partii biorących udział w największej bitwie w naszym regionie, czyli w walkach o Siemiatycze (6-7 II 1863 r.). Dłużej w puszczy pozostał wspomniany już oddział O. Duchińskiego i W. Wróblewskiego, który wymykał się obławom wojsk carskich i dopisał do swej historii bojowej kilka potyczek. Piotr Bajko przywołał postać strzelca Smoktunowicza, ten zastrzelił żubra dla powstańców i z tego powodu został zesłany na Syberię (jego prawnuk zasłynął jako aktor rosyjski).

    Przypadek szczególny z Puszczy Białej

    Ludomir Benedyktowicz (1844-1926) w 1861 roku  rozpoczął studia w Instytucje Leśnym w Feliksowie koło Broku nad Bugiem. Po wybuchu powstania 79 tamtejszych studentów wstąpiło do partii płk. Władysława Cichorskiego „Zameczka”. Benedyktowicz po pewnym czasie znalazł się w oddziale „celnych strzelców” Władysława Wiłkoszewskiego „Wiriona”. 14 marca odniósł bardzo ciężkie rany, stracił lewą rękę i dłoń prawej ręki. Z pomocą miejscowej dziedziczki opatrzono go i przewieziono na plebanię w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie znajdował się szpitalik urządzony przez wikarego ks. Floriana Jastrzębowskiego. Przeprowadzono operację, a następnie okaleczonego powstańca wywieziono z Ostrowi rozpuszczając jednocześnie wieści o jego śmierci i pogrzebaniu. L. Benedyktowicz przeczekał okres najsilniejszych represji, zaprojektował metalową obrączkę z kabłąkiem na przedramię ocalałej ręki, podjął studia malarskie w Warszawie u Wojciecha Gersona,  od 1868 roku uczęszczał przez cztery lata na monachijską Akademię Sztuk Pięknych, a w kraju jeszcze przez rok pozostawał  pod opieką mistrza Jana Matejki. Pozostawił po sobie piękną kolekcję obrazów, zwłaszcza widoków puszczańskich. Ocalał dzięki ofiarności i umiejętnościom lekarzy.

    Powstańcza służba zdrowia

    Rząd Narodowy poprosił zaufanych lekarzy o opracowanie ustawy o służbie zdrowia. Nad całością spraw czuwać miała Komisja Lekarska, ustanowiono etaty lekarzy wojewódzkich, pozyskano  tzw. lekarzy rozporządzalnych, aptekarzy, weterynarzy i felczerów, zabiegano o gromadzenie narzędzi lekarskich i apteczek, wydawano rozporządzenia regulujące opiekę nad rannymi i chorymi w obozach oraz szpitalach. Jeśli oddział liczył ponad 600 osób, to dla wsparcia lekarza i felczera dosyłano do niego studentów IV i V kursu medycyny, a do szpitali także siostry miłosierdzia. Historycy są zdania, że powstańcza służba zdrowia działała bardzo dobrze, a jej personel nie mieszał się do polityki, pełnił swe obowiązki sumiennie. Co ważne, pomocy udzielano również rannych Rosjanom, choć były przypadki, że żołnierze carscy wymordowali wszystkich zastałych w powstańczych szpitalach.

    Bardzo ważną rolę odegrały również organizacje kobiece, które dodatkowo opiekowały się rodzinami poległych powstańców, lub wysłanych na Syberię. To kobiety przygotowywały bandaże i szarpie, gromadziły bieliznę i ją prały, a ponadto piekły chleb, zabiegały o żywność, pełniły dyżury przy chorych. W celu ujednolicenia działań Wydział Spraw Wewnętrznych Rządu Narodowego zalecił w połowie czerwca 1863 roku, by powstały komitety składające się z 4 „obywatelek bez różnicy wyznań, pozostających pod przewodnictwem proboszcza parafii lub obywatela poważanie ogólne mającego”.   

    Szpitale

    Pierwsze powstawały spontanicznie, w pobliżu toczonych bitew. Wcześniej rannych powstańców starano się umieszczać w domach prywatnych, zwłaszcza w dworach, także na plebaniach, a nawet w szpitalach cywilnych w miastach. W tym ostatnim przypadku zmieniano „pacjentom” dane osobowe i tworzoną fałszywe opisy wypadków, które rzekomo miały miejsce podczas piłowania drzewa, prac żniwnych, polowań itp. Bardzo przydatne okazały się klasztory, leśniczówki, smolarnie leśne, niekiedy nawet karczmy. Szpitale w klasztorach i dużych dworach miały nawet po kilkadziesiąt łóżek, ponoć przez prywatny szpital–ambulatorium w Krzeszowicach (własność hrabiostwa Adama i Katarzyny Potockich) przewinęło się podczas powstania aż około 670 rannych.

    W najlepszej sytuacji znalazły się partie walczące w pobliżu granicy południowej Królestwa Polskiego, bo w razie potrzeby można było rannych transportować na tereny Galicji. Z nieco gorszym skutkiem czyniono tak i w województwie augustowskim, przewożąc ofiary bitew do Prus Wschodnich „dla kuracji”. Nie spotkałem w literaturze opisu powstańczego szpitalika–lazaretu w byłym obwodzie białostockim. Może i dlatego, że tu trudniej było ukryć taki fakt. Anegdotycznie brzmi wiadomość, że w okolicach Wilna - gdzie terror carski był szczególnie silny - rannego powstańca przechowywano w „komórce” urządzonej w starodawnym kominie.

    W razie braku nawet podstawowego wyposażenia stosowano przy operacji noże kuchenne oraz deski i kije do unieruchamiania kończyn. Wódka służyła jako środek znieczulający i odkażający. Nic więc dziwnego, że śmiertelność była duża, mimo niezwykłej ofiarności lekarzy, felczerów, pielęgniarek i osób wspomagających. Większość z nich pracowała bez wynagrodzenia, wśród lekarzy przeważały osoby starsze, bo młodsi przebywali bezpośrednio w oddziałach. Szacuje się, że ogółem w czasie powstania styczniowego istniało na ziemiach polskich - krócej lub dłużej - około 200 szpitali.

    Trzeba o nich pamiętać

    Z kilkunastu znanych nam z imienia i nazwiska lekarzy, felczerów, aptekarzy i studentów medycyny, walczących w 1863 roku w naszym regionie, chciałbym przypomnieć dwóch o niezwykle barwnych życiorysach.

    Józef Chwiećkowski (1821-1880), urodzony w Przesławce w rodzinie szlachcica zagrodowego, doktor medycyny i filozof przyrody. Uczył się w gimnazjum białostockim do 1842 r., studia ukończył na Uniwersytecie w Moskwie. Do naszego miasta wrócił w 1861 r., walczył w okolicach Białegostoku.  Zesłany do Tomska (Syberia), po powrocie mieszkał i praktykował od 1867 r. w Tykocinie, następnie we Włocławku i Warszawie. Testamentem przeznaczył znaczący majątek na cele oświatowe, z tych kwot fundowano i stypendia dla studentów medycyny Uniwersytetu Warszawskiego. Autor dzieła „Siła i materya ….” (Warszawa 1877). Warto przypomnieć, że wcześniejszy absolwent gimnazjum białostockiego, lekarz klasy I - Maciej Łowicki, był zesłany do Wschodniej Syberii już w 1841 roku, a zostawił po sobie liczne artykuły.

    Władysław Jabłonowski, „Genueńczyk” (1841-1894), student medycyny, absolwent szkół wojskowych w Genui i Cluneo, jeden z bohaterów bitwy pod Węgrowem (3 II poprowadził atak kosynierów na działa rosyjskie).  Razem z Janem Matlińskim („Sokół”) dotarł z 800-osobowym oddziałem do Drohiczyna, ale nie dołączył do walczących 6-7 lutego w Siemiatyczach. Adiutant gen. Mariana Langiewicza.  Po powstaniu dokończył studia medyczne we Wiedniu i zaciągnął się jako lekarz do armii tureckiej (b. bogata kariera). Prowadził badania archeologiczne, etnograficzne i przyrodnicze, dużo pisał.

     

    Adam Czesław Dobroński jest prof. dr hab., pracuje na Wydziale Historyczno-Socjologicznym Uniwersytetu w Białymstoku

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.