Studenci podczas zajęć na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym uczą się rozmawiać na trudne tematy odgrywając różne scenki. Raz wcielają się w rolę lekarza, innym razem w chorego pacjenta.
Katarzyna Malinowska-Olczyk: Czy na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym prowadzicie zajęcia z komunikacji pacjent - lekarz?
Dr n. med. Justyna Janiszewska, Zakład Medycyny Paliatywnej GUM: - Tak, takie zajęcia odbywają się m.in. w ramach przedmiotu „medycyna paliatywna”. Obejmuje on 30 godzin zajęć, z których zagadnieniom związanym z komunikacją poświęconych jest pięć godzin ćwiczeń i dwie godziny seminarium.
Jak wyglądają takie zajęcia?
- Odgrywamy scenki, dzieląc się rolami. W czasie zajęć omawiamy różne przypadki. Mówię o zasadach przekazywania informacji, o relacjach, jakie powinny istnieć na płaszczyźnie lekarz - pacjent. Chcemy uświadomić przyszłym lekarzom, że choruje nie tylko ciało, ale cały człowiek. Muszą o tym pamiętać. A także o tym, że wraz z ciężką chorobą często pojawia się depresja, lęk. Każdy człowiek inaczej reaguje na chorobę i różnie próbuje sobie radzić z własnymi emocjami. Skupiamy się na pacjencie w zaawansowanym stadium choroby i omawiamy sytuacje, kiedy rokowania są niepomyślne. Przygotowujemy także do rozmowy rodzinami.
Co sprawia młodym ludziom największy problem?
- Myślę, że mają problem z własnymi emocjami, ale też emocjami pacjenta, z tym, w jaki sposób zareaguje on na informacje o nieuleczalnej chorobie. Widać to wyraźnie w czasie odgrywanych przez nas scenek. Studenci często próbują wycofać się z przekazywania tych niepomyślnych informacji. Jest w nich lęk, niepokój przed tym, jak zachowa się pacjent, i jak sobie potem poradzić z jego emocjami. Wydaje się, że ważnym powodem niechęci do przekazywania złych informacji, jest również zakorzeniony pogląd, że współczesna medycyna zawsze „znajdzie jakieś wyjście”. Dlatego tak często słyszymy w rozmowach lekarzy z pacjentami słowa: „będzie lepiej”, „zobaczymy”, „proszę się trzymać”, „proszę walczyć”. W sytuacji okresu terminalnego choroby, innymi słowy okresu umierania, takie nieprawdziwe sformułowania mogą nasilać lęk i powodować utratę zaufania do lekarza. Na zajęciach z przedmiotu „medycyna paliatywna” staramy się oswoić pojęcie umierania, które nie powinno być przedłużane poprzez prowadzenie daremnych terapii i nauczyć akceptowania śmierci jako nieuchronnej, która nie powinna być przyspieszana działaniami eutanazyjnymi. Staramy się nauczyć przyszłych lekarzy, że koniec możliwości aktywnego leczenia choroby i przedłużenia życia, nie jest końcem możliwości współczesnej medycyny. Że u kresu życia, chorzy potrzebują naszej obecności, właściwego porozumiewania się, zwalczania objawów nie tylko fizycznych.
Czy na koniec studenci muszą zdawać egzamin, czy w jakiś sposób jest oceniana ich wiedza na temat komunikacji?
- Studenci w ramach przedmiotu „medycyna paliatywna” muszą zdać test oceniający poziom zdobytej przez nich wiedzy. Test zaliczeniowy zawiera również pytania dotyczące komunikacji. Tego, jak lekarz powinien się zachować w określonej sytuacji, jak powinien przekazywać informacje, jakie mechanizmy obronne przyjmuje pacjent.
Kto prowadzi zajęcia z medycyny paliatywnej?
- Jestem psychologiem. Zajęcia prowadzą też lekarze, a dwie godziny zajęć odbywają się z prawnikiem. Mówi on m.in. o przekazywaniu informacji w aspekcie prawnym, o prawach i obowiązkach lekarza oraz odpowiedzialności prawnej.
Jak studenci oceniają zajęcia? Czy dostajecie jakąś informację zwrotną?
- Zdaniem studentów, takie zajęcia są im bardzo potrzebne i przydają się w późniejszej pracy. Otrzymujemy informacje, że jest ich zbyt mało.
Rozmawiała Katarzyna Malinowska-Olczyk