Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Klient zamiast pacjenta.
  • Klient zamiast pacjenta.
  • Ostatnia zmiana 28.06.2013 przez Medyk Białostocki

    Klient zamiast pacjenta

    Trawestując św. Pawła: „jeśli miałbyś empatię, a miłości byś nie miał, będziesz jak miedź brzęcząca”. Empatia, oparta na życzliwości i miłości jest cechą szczególnie ważną w pracy lekarza – przekonuje dr hab. Jacek Breczko

    Katarzyna Malinowska-Olczyk: W połowie maja przedstawił Pan wykład pt. „Empatia w etyce i kulturze współczesnej - co lekarz wiedzieć powinien". Zatem, co lekarz powinien wiedzieć o empatii?

    Dr hab. Jacek Breczko, adiunkt w Studium Filozofii i Psychologii Człowieka: - Wykład trwał półtorej godziny i omówienie go wypełniłoby zapewne cały numer „Medyka”. Ograniczę się zatem do spraw najważniejszych. Wykład miał trzy części. W pierwszej skoncentrowałem się na pojęciu „empatii”, na jego genezie i różnych znaczeniach. Empatia może być bowiem intelektualna i emocjonalna. W intelektualnej próbujemy wniknąć w punkt widzenia innego człowieka, zaś w emocjonalnej próbujemy wniknąć w jego uczucia. Tym się jednak różni od litości, że jest to - by tak rzec - aktywność świadoma i bardziej dogłębna. Tu jednak niespodzianka; skoro jest to aktywność świadoma, to nie musi być - jak litość - oparta na sympatii, życzliwości, miłości, ale może mieć też w tle niechęć, nienawiść. Empatia z nienawiścią w tle wiąże się z okrucieństwem (kat, który wczuwa się w cierpienia ofiary i raduje się nimi); empatia z życzliwością i miłością w tle wiąże się z „żałowaniem”, „współczuciem”. Może więc być empatia negatywna i pozytywna. Trawestując św. Pawła: „jeśli miałbyś empatię, a miłości byś nie miał, będziesz jak miedź brzęcząca”. Otóż owa empatia pozytywna, oparta na życzliwości, sympatii i miłości - bardziej dogłębna niż „odruchowa litość” - jest cechą szczególnie ważną w pracy lekarza i w etosie lekarskim.

    A o czym Pan mówił w kolejnej części?

    - W drugiej części wykładu ułożyłem najważniejsze doktryny etyczne, które pojawiły się w dziejach, na skali od wysokiej empatii pozytywnej, przez średnią, niską, aż do empatii negatywnej. Skoro uznaliśmy, że empatia pozytywna jest istotną cechą etosu lekarskiego, mogłem w ten sposób wyróżnić doktryny etyczne lepiej i gorzej dopasowane do etosu lekarskiego, lepiej i gorzej z nim współgrające, czyli - krótko mówiąc - godne polecenia lekarzowi i takie, których lekarz powinien raczej unikać.

    W trzeciej części wykładu próbowałem rozważyć, jaka jest ranga, kondycja pozytywnej empatii w kulturze współczesnej. Wydaje mi się, że kultura współczesna jest kulturą - z wielu powodów - nieprzychylną empatii, blokującą empatię; mimo że dużo się o niej mówi (gdy czegoś brakuje, to się o tym mówi). A zatem jest kulturą nieprzychylną tradycyjnemu etosowi lekarskiemu. Wiąże się to - ale, podkreślam, to tylko jedna z przyczyn - ze zwycięstwem amerykanizacji, czyli z pragmatyzacją i funkcjonalizacją kultury. Tworzy się mechanizmy (które choć mają być sprawne, nie zawsze są), procedury, algorytmy; wszystko to powiązane z parametryzacją, z obliczalnością. Lekarz staje się specjalistą wykonującym procedury i posługującym się nowoczesną techniką, a pacjent staje się klientem. Uderza to w tradycyjny etos lekarski, uderza w „żywy” kontakt lekarz - pacjent; wypłukuje ową pozytywną empatię. Prowadzi też do szybszego wypalenia zawodowego.          

    Uczelnia wprowadza nowy przedmiot „Profesjonalizm z medycynie”. Co nowego on wniesie i czy jest, Pana zdaniem, potrzebny? Przecież już teraz studenci uczą się np. etyki.

    - Pojawiła się pewna okazja, możliwość i postanowiono ją wykorzystać. Otóż w „Nowych Standardach Kształcenia” dla uczelni medycznych, opracowanych przez ministerstwo, pojawiło się sformułowanie „elementy profesjonalizmu” wraz różnymi programowymi uszczegółowieniami. Profesjonalizm jest uczony na uczelniach zachodnich i pewnie taka jest geneza umieszczenia tego przedmiotu w standardach kształcenia (jako kalka językowa niezbyt dobrze brzmi po polsku). W jaki sposób postanowiono tę okazję wykorzystać? Otóż - o ile dobrze zrozumiałem intencje władz uczelni - w sposób podwójny. Jako okazję do zwiększenia ilości przedmiotów i treści humanizujących. A także jako możliwość bliższego zapoznania studentów z praktyką, z profesją lekarza poprzez zajęcia z klinicystami, którzy są zarazem wybitnymi specjalistami i autorytetami. Czy należy zwiększać ilość treści humanizujących, zwiększając na przykład liczbę godzin zajęć z etyki lekarskiej, a jednocześnie nie powtarzając tych samych zagadnień? Zdecydowanie tak. Z jednej strony bowiem niezbędna jest w medycynie postępująca specjalizacja, a pewnie i wkraczanie w świat procedur (oby niezbyt mechanicznych, bardziej elastycznych), ale też należy bronić tej tradycyjnej strony; nie tylko techniki, ale isztuki lekarskiej,oraz tradycyjnego etosu lekarskiego powiązanego ze współczującą empatią. Należy tym silniej bronić tej tradycyjnej strony, że jest ona obecnie zagrożona. Należy nawiązywać do tradycyjnego obrazu lekarza-humanisty. Zauważmy, że zawód lekarza należał zawsze do najważniejszych, najbardziej czcigodnych zawodów inteligenckich. Dawniej zaś „profesjonalny inteligent” musiał też być humanistą, musiał mieć szerokie horyzonty; musiał, na przykład, znać się na historii, filozofii, literaturze. Profesjonalizm w medycynie, tak jak go pojmuję, wiąże się również z rozszerzaniem tych horyzontów.

     

    Rozmawiała Katarzyna Malinowska-Olczyk

     

    Zapis wykładu dr hab. Jacka Breczki zamieścimy w kolejnym numerze „Medyka”.

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.