Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Nie możemy się zatrzymać - rozmowa z rektorem.
  • Ostatnia zmiana 07.11.2013 przez Medyk Białostocki

    Nie możemy się zatrzymać - rozmowa z rektorem

    Kontynuacja modernizacji szpitala USK, translokacja klinik oraz przygotowania do rozbudowy szpitala w Dojlidach – to najważniejsze zadania inwestycyjne uczelni. W sferze naukowej nacisk na ciągły rozwój. – Nie możemy się zatrzymać – mówi rektor UMB prof. Jacek Nikliński

    Wojciech Więcko, Katarzyna Malinowska-Olczyk: Jaki był miniony rok akademicki?

    Prof. Jacek Nikliński, rektor Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku: - Wyjątkowy. Spektakularnym osiągnięciem uczelni, które na początku wydawało się niemożliwe do zrealizowania, było otrzymanie najbardziej prestiżowego wyróżnienia w szkolnictwie wyższym i nauce, czyli tytułu Krajowego Naukowego Ośrodka Wiodącego (KNOW). Jestem przekonany, że to zmieni oblicze tej uczelni i nastąpi znaczące podniesienie i tak wysokiego poziomu naukowego oraz dydaktycznego. Jednak najważniejszą dla nas konsekwencją KNOW jest stabilna sytuacja finansowa uniwersytetu przez pięć lat. Dzięki wyróżnieniu otrzymujemy 10 mln zł rocznie na cele naukowe i inicjatywy związane z podwyższaniem jakości kształcenia i badań naukowych.

    Inauguracja UMB: Przemówienie inauguracyjne rektora UMB 

    Inauguracja UMB - w obiektywie Tomasza Dawidziuka 

    Ministerstwo nauki nie daje pieniędzy za darmo. Chce coś w zamian?

    Nie obniżajmy poziomu nauczania w obawie, że jak kogoś dobrze wykształcimy, to się go pozbędziemy. Ja chcę stworzyć takie warunki tu na uczelni, tak konkurencyjne, żeby te osoby chciały tu zostać

    - Jednym z kluczowych elementów KNOW było podjęcie wysiłku zorganizowaniamiędzynarodowych studiów doktoranckich w języku angielskim. To unikatowe w skali kraju interdyscyplinarne studia, a na dodatek związane z dziedziną, która ma olbrzymią niszę w Polsce i nie tylko. Medycyna rozwija się teraz niesamowicie szybko. W procesie diagnostycznym powstają ogromne ilości danych. Dlatego tak ważna staje się - dla podjęcia właściwej decyzji czy diagnozy lekarskiej - umiejętność opanowania tych liczb, uszeregowania ich, znalezienia w nich zależności i wyciągnięcia właściwych wniosków. To jest zadanie biostatystyków. W Polsce takie obliczenia potrafią robić tylko pojedyncze osoby. A zapotrzebowanie na takie usługi jest ogromne. Wyjątkowość tych studiów to ich interdyscyplinarność. Jedna grupa - metodologiczna będzie ściśle ukierunkowana na biostatystykę. Tu kandydatami są absolwenci kierunków matematycznych, fizycznych i informatycznych. Druga grupa - biomedyczna - składa się z osób po kierunkach medycznych czy biologicznych. Będą one studiowały głównie nauki biomedyczne. Jednak te grupy będą miały część zajęć prowadzonych wspólnie. Dzięki temu „matematycy” będą bardzo mocno włączeni w część eksperymentalną, będą poznawać najnowocześniejsze techniki biologiczne mające zastosowanie w medycynie. Chodzi tu głównie o biologię molekularną, genomikę, proteomikę, immunologię. Natomiast biomedycy będą włączeni w proces dydaktyczny biostatystyków, aby móc poznać, w jaki sposób następuje obróbka statystyczna, jakie otrzymuje się wyniki, jak wyciąga z nich wnioski.

    Kolejnym wyróżnikiem tych studiów jest ich międzynarodowy charakter. Nasi partnerzy to wiodące ośrodki naukowe w Europie. Pierwszym jest Uniwersytet w Hasselt w Belgii, drugim Uniwersytet San Pablo w Hiszpanii. Belgowie to najlepsi specjaliści w Europie zajmujący się statystyką, Hiszpanie specjalizują się w proteomice i metabolomice. Zajęcia będą się odbywały zarówno w Białymstoku, jak i w uczelniach partnerskich.

    Cieszę się też z tego, że promotorami naszych studentów będą wybitni naukowcy z ośrodków europejskich. To gwarantuje europejski poziom prowadzenia badań naukowych.

    Czy Pan zdecydowałby się na takie studia?

    - To studia moich marzeń. One mają charakter międzynarodowy. Tu koniecznością, a nie możliwością, jest uczestniczenie w międzynarodowej wymianie naukowej.

    A nie boi się Pan, że właśnie świat wybiorą absolwenci tych studiów, a nie Białystok?

    - Uważam, że takie myślenie to największy błąd. Moja filozofia jest inna – nie obniżajmy poziomu nauczania w obawie, że jak kogoś dobrze wykształcimy, to się go pozbędziemy. Ja chcę stworzyć takie warunki tu na uczelni, tak konkurencyjne, żeby te osoby chciały tu zostać.

    Proszę zauważyć, kto aplikuje na te studia. To są ludzie, którzy już teraz w większości mają bardzo dobrą pracę, ustabilizowaną sytuację życiową i określony dorobek naukowy. Pochodzą z różnych europejskich krajów, ale też z całej Polski i wyrzekają się tego, żeby tu przyjechać. Oni decydują się zmienić swoje życie, przerwać pracę, by na cztery lata przyjechać do Białegostoku, bo fizycznie muszą być na uczelni. Czyli samo stworzenie tych studiów, spowodowało wzrost atrakcyjności naszego uniwersytetu. To wybitni młodzi ludzie. Oni mogliby starać się o stanowiska na każdej innej uczelni w Europie, a wybierają nas [rozmowa odbyła się po pierwszym dniu rekrutacji – red.].

     

    POŁĄCZENIE SZPITALI

    Wróćmy do tematu połączenia szpitala USK ze szpitalami zakaźnym i przeciwgruźliczym. Czy wszystko już za nami, czy niekoniecznie?

    Gdyby proces przekazania szpitali odbył się szybciej, moglibyśmy liczyć na ok. 80 mln zł wsparcia z Ministerstwa Zdrowia. Dziś musimy bardzo mocno zabiegać o połowę mniejszą kwotę

    - Ta procedura ciągnęła się prawie dwa lata. Ukoronowanie nastąpiło w tym roku i to było strategiczne wydarzenie dające stabilizację uczelni. A to dlatego, że rząd zastanawia się już nad specjalnym podejściem do szpitali dydaktycznych, które kształcą studentów i rezydentów. Tu warunkiem uzyskania dodatkowych środków jest to, by była to placówka akademicka. To nie może być baza obca. Z drugiej strony, przejmując te placówki, jesteśmy pewni tego, co nas spotka w przyszłości.

    Przy przejmowaniu mówiło się wiele o nowych inwestycjach w szpitalu na Dojlidach. Czy są już jakieś konkrety?

    - Szpital musi być doprowadzony do najwyższego poziomu referencyjności. Wiadomo, czego w nim nie ma, i co musimy tam stworzyć. Przede wszystkim konieczne będzie przygotowanie infrastruktury do przeniesienia wszystkich procedur lekarskich i ludzi ze szpitala przy ul. Warszawskiej, i to do 2017 r. Taki zapis jest w umowie z zarządem województwa podlaskiego. Dodatkowo ten szpital musi mieć uzupełnioną bazę leczniczą o niezmiernie ważne trzy segmenty, czyli diagnostykę obrazową w pełnym zakresie z tomografią komputerową i rezonansem magnetycznym. I to tam na miejscu. Czasami badania diagnostyczne muszą być przeprowadzonew błyskawicznym tempie, by decydować o dalszym postępowaniu. Drugi ważny element, który musimy stworzyć od podstaw, to intensywna terapia oraz łóżka intensywnego nadzoru. Nie może być takiej sytuacji, że w przypadkach chorób wymagających intensywnej opieki medycznej, pacjenci krążą po mieście, zamiast być natychmiast leczeni. Trzeci element, którego nie ma w Białymstoku, a on musi być dla zabezpieczenia zdrowia mieszkańców województwa, to klinika toksykologii. Zatrucia są teraz coraz częstszym zjawiskiem w naszym życiu.

    Czyli czeka nas kolejna duża budowa?

    - Ten szpital jest na dziś. On nie jest na jutro. Musimy tam zrobić modernizację wszystkich sieci - energetycznych, wodociągowych, kanalizacyjnych i innych. One są w fatalnym stanie. O tym się wcześniej nie mówiło, bo to nie było wygodne, a poza tym tego nie było widać. Tam awaria grozi naprawdę katastrofą.

    Szacuję, że aby doprowadzić budynek do stanu, jakiego wymaga się od współczesnego szpitala, potrzeba nawet ok. 50 mln zł. Nie wiem jeszcze, w jakiej formie i systemie będziemy starać się o te środki. Czas nas goni. Do 2017 musi być wszystko zrobione. Tam musi stanąć nowy, drugi szpital.

    Gdyby proces przekazania szpitali odbył się szybciej, moglibyśmy liczyć na ok. 80 mln zł wsparcia z Ministerstwa Zdrowia. Poprzez liczne protesty i przedłużające się rozstrzygnięcia sądowe procedura przejęcia szpitali wydłużyła się o prawie 2 lata. W konsekwencji dotacja 80 mln stała się nieaktualna. Nałożyły się na to trudności finansowe państwa i dziś musimy bardzo mocno zabiegać o połowę mniejszą kwotę.

    To porażka?

    - Nie jest to porażka Uczelni. Wielokrotnie sygnalizowałem konsekwencje finansowe przedłużania się procedury przyłączenia szpitali.To było niezależne od nas. To można traktować jako porażkę regionu i jego mieszkańców.

     

    NAUKA

    Ewaluacja studentów. Większość uczelni medycznych w kraju - nie mówiąc o zagranicznych - już dawno wprowadziła ją w życie. U nas jest to jeszcze w powijakach.

    - To, że w chwili obecnej mamy jeszcze pewne elementy w formie nieelektronicznej to decyzja w pełni świadoma. Ona została podjęta w trosce o finanse uczelni.

    Uczelnia uzyskała środki unijne w wysokości ponad 4 mln zł na stworzenie zintegrowanego systemu zarządzania. To gigantyczny projekt informatyczny, dzięki któremu powstaną m.in. elektroniczne indeksy, elektroniczne arkusze ocen, zmieni się system funkcjonowania dziekanatów, czy uczelnianej administracji. Znajdzie się tam też moduł elektronicznej oceny wykładowców i studentów. Wprowadzenie tego zajmie dwa-trzy lata.

    Dlatego wydanie teraz kilkuset tysięcy złotych na niekompatybilny z nowym uczelnianym systemem program ewaluacji - jest po prostu wyrzucaniem pieniędzy. Dlatego podjęliśmy decyzję, żeby się trochę pomęczyć, aby potem mieć sprawę rozwiązaną kompleksowo.

    A czy zadrży Panu ręka, kiedy na Pańskim biurku znajdzie się wniosek o zwolnienie z pracy wykładowcy, który został źle oceniony w procesie ewaluacji?

    - Takie przypadki zawsze wymagają indywidualnej analizy. Wykonują ją stosowne komisje w oparciu o właściwe przepisy. Według nich po pierwszej negatywnej ocenie mogę rozwiązać umowę o pracę z pracownikiem, ale po dwóch już muszę ją rozwiązać. Pozbawienia kogoś pracy to zawsze nieprzyjemny moment.

    Jednak osoby, które zdecydowały się na pracę w UMB muszą wykonywać swoje zadania z większą energią niż mają to wpisane w umowie o pracę. Od tego zależy egzystencja tej uczelni. Jest ogromna konkurencja wśród szkół wyższych w Polsce. W zależności od jakości realizowanych zadań dydaktycznych czy naukowych, uczelnia albo będzie się rozwijać albo nie. Albo będzie miała wysoką dotację, albo małą lub zerową. To zaś prowadzi do pozytywnych efektów, bądź destrukcji uczelni. To prosta filozofia. Nie możemy się zatrzymać, musimy ciągle przeć do przodu.

    Nie odpowiedział Pan na pytanie…

    - Ja podpiszę wszystko, co będzie służyło rozwojowi uczelni.

    W nowym roku akademickim studenci będą się uczyć nowego przedmiotu „Profesjonalizm w medycynie”. Czy nauka empatii i etyki w zawodzie lekarza jest aż tak ważna, by zasługiwała na oddzielny moduł nauczania?

    - To bardzo potrzebny przedmiot. Przy wszechobecnej komputeryzacji, tych wszystkich nowinkach technicznych, czasami zapomina się o ludzkim podejściu do choroby, do pacjenta. Jest to szalenie istotne, bo bardzo pomaga w procesie walki z chorobą.

    Są głosy, że nie ma potrzeby wprowadzać takiego nowego przedmiotu, że można by to zrobić w ramach np. psychologii.

    - To nie zdało egzaminu. Stworzenie wydzielonego przedmiotu, ukierunkowanego na te problemy, da znacznie lepsze efekty. Nie warto chować tego gdzie indziej. Środowisko medyczne zmienia się bardzo szybko, ciągle dochodzą młodzi ludzie, więc kiedy oni będą wyedukowani, będzie można zmieniać obecne standardy. To jest proces edukacji mentalnej. Tu nie nastąpi natychmiastowy efekt, to zadanie długofalowe.

     

    CO NAS CZEKA W NOWYM ROKU AKADEMICKIM

    Jakie są najważniejsze zadania władz uczelni w nowym roku akademickim?

    - Najważniejsze będzie uzyskanie finansowania na rozbudowę szpitala w Dojlidach i oddanie do użytku nowej części szpitala klinicznego. Choć trzeba wspomnieć o wydarzeniu z minionego roku, kiedy to rozstrzygnęliśmy przetarg na modernizację starej części szpitala USK. To było bardzo trudne. I nie tylko chodzi tu o przygotowanie całego przetargu, tak by nie budził wątpliwości, ale było też potrzebne szczęście. Udało się zakończyć procedurę bez niepotrzebnych opóźnień, a dodatkowo wygrała firma, która buduje nową część szpitala. Dzięki temu możemy liczyć, że rozpoczęcie modernizacji odbędzie się sprawnie i szybciej. Wiosną 2014 roku czekają nas translokacje klinik.

    A przetargi na zakup sprzętu do nowej części szpitala są już zakończone?

    - To jest zawsze wielki ból głowy i niewiadoma. A to dlatego, że niektóre firmy starają się ingerować w specyfikację przetargową. Konsekwencją jest wydłużenie terminów zakupów, przez co zagrożone mogą być terminy niektórych etapów budowy. Wszystko wskazuje na to, że uda się przeprowadzić przetargi zgodnie z zaplanowanymi terminami. Część z kluczowych konkursów jest już rozstrzygnięta. Zwłaszcza na aparaturę montowalną, bo to najbardziej zagrażało terminom translokacji.

    A sama przeprowadzka klinik? To będzie jak operacja bez znieczulenia na pacjencie. Szpital przecież będzie pracował normalnie.

    - Trzeba zakładać, że będą problemy. Niezakładanie tego, to brak rozsądku w planowaniu. Nie oznacza to, że jestem pesymistą. Jestem realistą. Te problemy będziemy musieli rozwiązywać na bieżąco i niestety nastawić się, że się trochę pocierpi.

    My tu nie budujemy szpitala na nowej powierzchni, gdzie mamy komfort, że dopiero kiedy go wybudujemy i wyposażymy, to zaprosimy pacjentów. My budujemy na już funkcjonującym szpitalu. To niespotykana trudność. Nikt w Polsce tak nie buduje.

    Może warto z przeprowadzkami zaczekać do wakacji? Nie będzie studentów, będzie trochę prościej.

    - Nie możemy iść na łatwiznę i dla własnej wygody przesuwać terminy. To nie rozwiązanie. Im wcześniej tę inwestycję oddamy do użytku, tym będzie ona tańsza.

    Uświadomienie sobie, że mogą być jakieś problemy, jest kluczowe. Co to da, że będziemy je odsuwać w czasie? Nic. Trzeba założyć, że nie wszystko będzie dobrze. I reagować. Jestem zdeterminowany, nawet spodziewając się problemów, by dotrzymać terminów.

    Kluczem do sukcesu będzie chyba zapewnienie odpowiedniego poziomu finansowania inwestycji?

    - Mamy obietnicę, że planowane przez nas finansowanie na przyszły rok w kwocie 148 mln otrzymamy. Ta niebagatelna suma została zapisana w budżecie państwa na 2014 rok.Nowy rok akademicki będzie najważniejszy dla tej szpitalnej inwestycji. W tym roku wydaliśmy ponad70 mln zł.

    W nowym roku akademickim może będziemy też wiedzieli, na co będzie nas stać w przypadku szpitala w Dojlidach. Gdyby udało się zrealizować wszystkie plany, to będziemy mieli kolejny inwestycyjny ból głowy. Choć to pozytywny ból głowy, bo związany z realizacją naszych planów rozwoju Uczelni.

    Jakieś inne nowe inwestycje?

    - Rozpocząłem rozmowy z Urzędem Miejskim w Białymstoku na temat przejęcia budynku znajdującego się przy ul. Mickiewicza 2, w którym obecnie mieści się szkoła policealna [obok Collegium Primum - red.]. Nasza uczelnia mocno się rozwija i potrzebuje powierzchni dla nowych, nowoczesnych laboratoriów. Choć mocno się rozbudowujemy, to w perspektywie potrzebujemy nowych obiektów. A ten budynek jest na terenie naszego kampusu i ma tę zaletę, że znajduje się w pobliżu innych laboratoriów. Szkoda go, bo jest strasznie zniszczony z zewnątrz, co odbija się niekorzystnie na wizerunku uczelni, gdyż wiele osób uważa, że jest nasz. Gdyby był rzeczywiście nasz, to byśmy go wyremontowali.

    Rozmawiali: Wojciech Więcko, Katarzyna Malinowska-Olczyk

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.