Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Pradzieje Uczelni.
  • Ostatnia zmiana 13.10.2025 przez Medyk Białostocki

    Pradzieje Uczelni

    Każde historyczne wydarzenie ma swoje pradzieje. Przecież nie rodzi się z nicości. Powstanie Akademii Medycznej w Białymstoku w 1950 roku było faktem historycznym, o ogromnym znaczeniu dla miasta i mieszkańców północno-wschodniej Polski.

    Wspomina Jan Stasiewicz

     

    Chciałbym naszkicować fragmenty prahistorii jej narodzin, czasami ważne, a niekiedy zupełnie marginesowe, widziane oczami 14-letniego chłopca, ale oparte również na źródłach pisanych w tym czasie lub zaraz potem.

    W latach poprzedzających rok 1950, mój Ojciec - dr Witold Stasiewicz, absolwent Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie z 1928 roku, był w Białymstoku naczelnikiem wojewódzkiego wydziału zdrowia. Wydział ten mieścił się wprawdzie w pokaźnym budynku Urzędu Wojewódzkiego, jednak gabinet naczelnika wydziału zdrowia był umeblowany niezwykle prymitywnie: szafy, kilka krzeseł i biurko poplamione atramentem. Nic więc dziwnego, że Ojciec zapraszał co bardziej znakomitych gości „z Polski” do naszego mieszkania, mieszczącego się przy ul. Świętojańskiej, przeprowadzając tu rozmowy i podejmując ich nierzadko obiadem. Stąd też prywatne życie w domu przeplatało się stale ze sprawami natury publicznej, w owym czasie - z problemami mającej się narodzić Akademii Medycznej.

     

    Lekarze w Białymstoku

    Chciałbym podkreślić, że przez długi czas był to temat numer jeden. Wbrew szeregu opinii, przedakademicki Białystok nie stanowił pełnego ugoru lekarskiego. Miał, jak na zrujnowane wojną miasto, wprawdzie nieliczną, ale prężną i mocno zaangażowaną w pracę grupę lekarzy. W 1949 roku działało w Białymstoku 45 lekarzy, w całym zaś dużym województwie - 115; spośród nich - nawet dwóch profesorów. Doktor Konrad Fiedorowicz, kierownik kliniki i profesor Katedry Chirurgii Uniwersytetu w Astrachaniu, od 1922 roku był ordynatorem oddziałów chirurgii w Białymstoku; wybitny chirurg, wielka indywidualność, stanowczy i odważny. Warto choćby przypomnieć fakt pochowania, wbrew okupantowi i w konspiracji, kilkudziesięciu żołnierzy Września, którzy zmarli w Szpitalu na ulicy Piwnej (obecnie ul. Skłodowskiej). Dokonał tego profesor wespół z księdzem Piotrem Maziewskim na cmentarzu wojskowym w Zwierzyńcu, zaś zdarzenie to po latach uczciła Okręgowa Izba Lekarska tablicą pamiątkową z wznoszącym się nad nią wspaniałym orłem.

    Prawie zupełnie zapomnianą postacią z lat powojennych jest profesor okulistyki Julian Juliusz Szymański, przebywający w Białymstoku już na emeryturze. Był jednym z najwybitniejszych polskich okulistów, kierował klinikami chorób oczu w Paranie (Brazylia) i w Wilnie; zasłynął też jako polityk, piłsudczyk z przekonania, marszałek Senatu Drugiej Rzeczpospolitej w latach 1928-1930. Mieszkał przy ulicy Starobojarskiej u swojej siostrzenicy Pani Doktor Ireny Ambroszkiewicz-Pawlikowskiej, także wspaniałej okulistki, której pomagał w pracy swoją ogromną erudycją i doświadczeniem. A przecież wówczas walczono z jaglicą, w zakresie której profesor był ekspertem o światowej sławie!

    Natomiast w pełni „sił twórczych” byli w tym czasie inni świetni białostoccy lekarze, wśród nich także późniejsi profesorowie, docenci i adiunkci Akademii Medycznej. Wymienię oczywiście nie wszystkich, głównie tych, których w różnym czasie miałem autentyczny zaszczyt poznać osobiście. Są to: Irena Ambroszkiewicz-Pawlikowska, Janina Bemasiewiczowa, Irena Hiałówna, Zygmunt Brodowicz, Włodzimierz Briihl, Mieczysław Ilanowski, Adam Dowgird, Wacław Dzieszko, Anna Elert, Stanisław Giedroć-Juraha, Henryk Godyński, Jerzy Gołoński, Józef Hamerla, Stanisław Kołosowski, Dominik Kossakowski, Aleksander Krawczuk, Mieczysław Nietupski, Marian Poznański, Henryk Rożkowski, Stanisław Sacha, Witold Stasiewicz, Berta i Wacław Szaykowscy, Bogdan Szymborski, Antoni Tołłoczko, Jan Walewski, Stanisław Witek, Adam Zabłocki, Włodzimierz Zankiewicz, Antoni Żuk. 

    Poza Białymstokiem, w każdym powiecie pracowało zazwyczaj kilku lekarzy; wielu z nich znano szeroko w województwie. Pamiętam doskonale doktora Leona Jastrzębskiego, doskonałego internistę oraz chirurga Stanisława Sadowskiego, późniejszego posła na Sejm, obu z Augustowa; lub doktora z Olecka, doskonałego organizatora. W Hajnówce pracowali dr Tadeusz Rakowiecki, lekarz i astronom, jak też dr Antoni Jędruszek, duża indywidualność; w Łomży - dr Witold Prusiński, dyrektor, chirurg i ginekolog w jednej osobie. Wysokie Mazowieckie ciągle kojarzy się z obecnym nestorem białostockiej medycyny - doktorem Karolem Mazurkiewiczem. Lista wspaniałych lekarzy okresu powojennego jest dłuższa. Każdy powiat miał swoich medycznych bohaterów.

     

    Lobby proakademickie

    Wymienieni lekarze, zapracowani od rana do późnej nocy, stanowili autentyczne lobby proakademickie. Zdawali sobie doskonale sprawę, że wobec budujących się nowych szpitali i stale zwiększającej się ludności, zwłaszcza w Białymstoku oraz na ziemiach odzyskanych (Ełk, Olecko, Gołdap), liczba lekarzy musi jak najszybciej ulec zwielokrotnieniu.

    Ojciec, jako formalny szef wojewódzkiej służby zdrowia, miał z tym największy problem. Zabiegał o każdego lekarza i należał do najbardziej zagorzałych zwolenników kreowania Uczelni. Braki w obsadach łatał jak mógł, wykorzystując np. lekarzy karanych odsunięciem od zawodu w innych regionach Polski. Dzięki zaufaniu, jakim cieszył się u Ministra Zdrowia Jerzego Sztachelskiego, był w kilku przypadkach „kuratorem” ukaranych lekarzy, którym pozwolono kontynuować pracę na Białostocczyźnie. Znam przykłady bardzo udanych takich eksperymentów. Były to jednak tylko półśrodki, nierozwiązujące zasadniczego problemu.

    Idea utworzenia Akademii Medycznej w Białymstoku stała się wspólną płaszczyzną, znajdującą się ponad szczególnie wówczas ostrymi podziałami politycznymi. Znaczna większość białostockich lekarzy reprezentowała poglądy antykomunistyczne. Mój Ojciec - ochotnik z 1920 roku, przedwojenny lekarz powiatowy, bezpartyjny - był w tych sprawach całkowicie jednoznaczny. Jego zastępca, dr Antoni Żuk, w 1947 roku wrócił do kraju z Anglii, gdzie był lekarzem i oficerem w Wojsku Polskim. Szczęśliwie jednak także lokalni działacze polityczni rozumieli konieczność budowania uczelni medycznej. Najważniejsze jednak znaczenie miało mocne probiałostockie lobby we władzach centralnych. Ówczesny Minister Zdrowia dr Jerzy Sztachelski, absolwent Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, oraz wiceminister oświaty Eugenia Krassowska, pochodzili z Białegostoku, nie tracąc nigdy więzi z rodzinnym miastem.

     

    Czyj to pomysł?

    Pytanie, kto pierwszy rzucił hasło zbudowania Akademii Medycznej w Białymstoku, pozostanie na zawsze bez odpowiedzi. Każda okoliczność może być prawdopodobna.

    W zapiskach z 1958 roku Ojciec pisze: „Po raz pierwszy o konieczności założenia Akademii Medycznej w Białymstoku wspomniał ówczesny minister zdrowia dr Jerzy Sztachelski w maju 1948 roku, w czasie omawiania sprawy organizacji Szkoły Pielęgniarskiej w Białymstoku. Następnie w czerwcu-lipcu tegoż roku dyrektor Departamentu Planowania doc. dr Z. Grymberg zaprosił kierownika Wydziału Zdrowia (mego Ojca) i poinformował, że Ministerstwo Zdrowia ma zamiar uruchomić Akademię Medyczną w Białymstoku, i że projekt ten zostanie zaaprobowany przez Centralny Komitet Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Prezydium Rządu. W sierpniu tegoż roku przybyła do Białegostoku Komisja Ministerstwa Zdrowia, ażeby na miejscu zorientować się, czy realne są możliwości założenia akademii. W skład komisji wchodzili przedstawiciele departamentów: szkolnictwa wyższego, planowania oraz profilaktyki i lecznictwa. W tym czasie zamiast niedużych wielooddziałowych szpitali w Białymstoku, zorganizowane zostały duże szpitale jednoimienne- specjalistyczne, które chociaż nie odpowiadały ogólnie przyjętemu u nas modelowi, to jednak na ich bazie mogły i powstawały w przyszłości poszczególne kliniki. Postanowiono wówczas poczynić starania, ażeby na siedzibę rektoratu z administracją i dla zakładów teoretycznych akademii przejąć były Pałac Branickich i pobliski budynek po byłym seminarium nauczycielskim. Budynki te były własnością: pierwszy - Wydziału Kultury, drugi - Wydziału Oświaty.

    Jeden i drugi były w tym czasie remontowane i stan zaawansowania robót wynosił około 30 proc”.

    W dalszym ciągu Ojciec pisze: „Wiosną 1949 roku, z inicjatywy Komitetu Wojewódzkiego PZPR, odbyło się wspólne posiedzenie Wojewódzkiej, Miejskiej i Powiatowej Rad Narodowych, na którym uchwalono, aby wystąpić z wnioskiem do Przewodniczącego Krajowej Rady Narodowej o założenie w Białymstoku Akademii Medycznej”.

     

    Akademia musi powstać

    Z maja 1949 roku zachował się rękopis i maszynopis przemówienia Ojca, wygłoszonego być może na wymienionym posiedzeniu, lub na podobnym, w którym zostaje uzasadniona konieczność zorganizowania Akademii. Czytamy: „Przykład z woj. białostockiego: 115 lekarzy musi obsłużyć 1.030.000 mieszkańców. Należy podkreślić, że na 115 lekarzy - 45 lekarzy mieszka w Białymstoku, a 70 lekarzy musi zapewnić opiekę lekarską 970.000 mieszkańców, czyli wypadnie na jednego lekarza 14.000 osób. Przy tej liczbie lekarzy nie może być mowy o planowej pracy. Ta liczba lekarzy z trudem może zaspokoić tylko

    bieżące potrzeby - wykonać tę pracę, której odłożyć nie można. Z tych krótkich rozważań widzimy jasno, że w najbliższej przyszłości musimy założyć jeszcze - na razie - jedną akademię lekarską. Powstaje pytanie, gdzie ona ma być założona? Jak już na wstępie wspomniałem, mamy wydziały lekarskie w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu, Lublinie. Mamy też Akademię Medyczną w Gdańsku, Szczecinie i Bytomiu. Jeżeli rzucimy okiem na mapę, to jasnym staje się, że Akademia musi powstać w Białymstoku”.

    W dalszej części referatu Ojciec przedstawia w sposób szczegółowy możliwości lokalowe i „łóżkowe” Białegostoku, które okazują się dostateczne, by Akademia mogła powstać. Kończy zaś w sposób następujący: „Miasto Białystok podwoi liczbę mieszkańców i mając 120.000 ludności będzie liczyć w tym około 1200-1500 studentów Akademii Medycznej”. Ta przepowiednia z maja 1949 roku sprawdziła się całkowicie.

     

    Zwiady

    W tym też czasie zaczęli przyjeżdżać do Białegostoku, początkowo „na zwiady”, kandydaci do pracy w przyszłej Uczelni. Przede wszystkim przyjeżdżał kandydat na rektora, profesor Tadeusz Kielanowski. Wrażenia z pierwszych pobytów w Białymstoku Rektor Kielanowski przedstawił w kilku pasjonujących książkach i autobiografii - zwłaszcza piękny opis epizodu związanego z wyjazdem do Supraśla, podczas którego zapadła decyzja o przyjęciu propozycji ministra, by budować Akademię w Białymstoku.

    Pamiętam jeden z pierwszych (a może pierwszy) przyjazd Profesora do Białegostoku. Jako 12-letni uczeń otrzymałem wówczas zadanie przyprowadzenia Profesora Kielanowskiego do naszego domu na obiad. Zastałem go czekającego już na schodkach nieistniejącego obecnie drewnianego domu u zbiegu ulic Parkowej i Mickiewicza. Wydał się niesłychanie wysoki i dostojny, zaimponował zwłaszcza krawatem, którego w tamtych czasach nosiło się tylko od święta. Profesor podał mi rękę mówiąc z całą powagą: „Kielanowski”, ja odpowiedziałem: „Stasiewicz” i z uczuciem ogromnej dumy poprowadziłem Pana Rektora na ulicę Świętojańską, całe 300 metrów. Obiadu nie pamiętam, ale z pewnością podano chłodnik litewski (był upał), sznycel cielęcy z jajkiem po wiedeńsku oraz kompot z połówkami jabłek - było to bowiem ulubione menu mojej Mamy, podejmującej obiadem dostojnych gości.

    W 1958 roku Ojciec wspominał: „Pierwszym Rektorem Akademii został mianowany Prof. dr med. Tadeusz Kielanowski, pełnomocnikiem zaś Ministra Zdrowia do spraw organizacji - dr med. Bronisław Jodkowski. Kierownikiem kancelarii - mgr Maria Stasiewicz.

    Biuro Akademii od listopada 1949 roku mieściło się w jednym pokoju w budynku szpitalnym przy ul. Piwnej 14, a od lutego 1950 roku - w Wydziale Zdrowia PWRN. W kwietniu tegoż roku biuro Akademii zostało przeniesione do byłego pałacu Branickich”.

    Moja Mama, jako kierownik kancelarii, przede wszystkim planowała zakupy różnego sprzętu niezbędnego do funkcjonowania pierwszego roku studiów. Gdy trzeba było zaplanować zajęcia z wychowania fizycznego, stałem się jednym z pierwszych „konsultantów” Akademii - doradzałem Mamie, ile zaplanować piłek siatkowych, spodenek, koszulek, dresów itp. Jestem z tego do dziś niesłychanie dumny.

     

    Prof. Jan Stasiewicz, honorowy Przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku

     

    Artykuł opublikowany w Biuletynie Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku, Suplement nr 1/2000

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.