Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. PET - koniec rutynowego leczenia.
  • Ostatnia zmiana 16.03.2015 przez Medyk Białostocki

    PET - koniec rutynowego leczenia

    Nowa hybryda daje ogromne nadzieje na lepsza naukę, medycynę i diagnostykę dla pacjentów. Pokazuje też drugie oblicze nowoczesności – ogromne koszty. O PET/MRi rozmawiamy z prorektorem ds. nauki UMB prof. Adamem Krętowskim

    Wojciech Więcko: To Pan „wychodził” to laboratorium...

    Prof. Adam Krętowski, prorektor ds. nauki UMB: - Oj, to nie tak. To sukces wielu osób. Laboratorium Obrazowania Molekularnego powstało dzięki wielkiej przychylności władz Białegostoku, Białostockiego Parku Naukowo-Technologicznego i naprawdę wielu innych osób. Bez ich ciężkiej pracy, to laboratorium by nie powstało. Nie ma znaczenia, kto miał jaki pomysł. Ważne, że się udało.

    Komu będzie służył ten sprzęt?

    - To najnowocześniejsze urządzenie do diagnostyki obrazowej. Oprócz samego obrazu radiologicznego, tomograficznego czy z rezonansu magnetycznego mamy obraz metaboliczny. Jest to fantastyczne narzędzie do diagnostyki bardzo wielu chorób, w tym nowotworów. Dajemy szansę ludziom na wcześniejsze wykrycie raka, a przez to na dłuższe i lepsze życie.

    Jak wcześnie może nastąpić taka diagnoza, w porównaniu do istniejących obecnie możliwości?

    - To zależy od wielu czynników. Często jest tak, że standardowe metody nie pozwalają na wykrycie wczesnych stadiów choroby. Pacjent myśli sobie, że jest zdrowy, a nowotwór się rozwija. Tym sprzętem możemy czasami wykryć chorobę kilka lat wcześniej, albo dużo wcześniej stwierdzić jej przerzuty w stadium leczenia. Z naszego punktu widzenia to doskonałe narzędzie do badań naukowych.

    Czy jest już podpisany kontrakt z NFZ na świadczenie usług diagnostycznych tym urządzeniem?

    Prof. Adam Krętowski:

    - Pięcioletnia przeżywalność w raku płuc w naszym województwie wynosi 10 proc. To znaczy, że tylko 10 osób z taką diagnozą przeżywa

    - Nie, i będziemy o niego walczyli. NFZ ma swój kalendarz, kiedy rozstrzyga konkursy na usługi. Na najbliższe dwa lata kontrakty są już podpisane. Będziemy się jednak starali rozmawiać z Funduszem, by tak dobre urządzenie było w pełni wykorzystywane dla celów pacjentów.

    Jak więc będzie finansowana praca laboratorium?

    - Na razie z funduszy uczelni. Dostaliśmy grant na 19 mln zł, na stworzenie systemu diagnostyki chorób nowotworowych. Właśnie PET/MRi ma być częścią tego systemu. Będziemy mieli pieniądze na jego utrzymanie, ale do celów naukowych. Chcemy jednak, by ta maszyna była bardziej dostępna dla ludzi w diagnostyce nowotworowej. Koszt pełnego badania to ok. 6 tys. zł i jesteśmy świadomi, że wielu pacjentów nie będzie na nie zwyczajnie stać. Dlatego tak ważny jest kontrakt z NFZ.

    Jakie ma Pan oczekiwania względem PET/MRi?

    - Często podaję ten sam przykład w różnych rozmowach. Pięcioletnia przeżywalność w raku płuc w naszym województwie wynosi 10 proc. To znaczy, że tylko 10 osób osób z taką diagnozą przeżywa więcej niż pięć lat. Pozostali, czyli 90 proc., umrze! Taka jest skuteczność leczenia. Proszę więc zauważyć, jak wielki jest obszar tego, by coś poprawić. A można to robić lepszą diagnostyką, wcześniejszym rozpoznaniem i właściwym doborem leków.

    Teraz są standardy leczenia oparte na badaniach histologicznych. My dzięki temu urządzeniu, po wycięciu guza, chcemy rozpracować go na milion różnych biomarkerów, na poziomie DNA, RNA, białka, metabolitów. Na tej podstawie będziemy budować bazę wiedzy, wykorzystując też dane z baz światowych, i na tej podstawie możemy szukać konkretnego leczenia dla konkretnego pacjenta. Jeżeli okaże się, że u danego pacjenta konkretne ścieżki nowotworowe są pobudzone, to sprawdzamy w bazie, który lek będzie w jego przypadku najlepszy. Koniec rutynowego leczenia. Przyszłość to leczenie zindywidualizowane. Dajemy szansę, żeby przeżywało nie 10 osób na 100, a dużo więcej. A to jest przykład tylko z raka płuca. Nie mówię o innych chorobach. Jednak to pokazuje kierunek, w jakim zmierzamy.

    Nowotwory i koncentracja naszej pracy nad nimi wynika z tego, że w tym obszarze medycyna musi zanotować poprawę swojego działania. Jednak w tym laboratorium będziemy badać też inne choroby. Ja osobiście jestem zainteresowany badaniem tu chorób metabolicznych, otyłości, cukrzycy.

    Samo laboratorium nie jest celem samym w sobie. To tylko element czegoś większego. Staramy się jeszcze o nowy sprzęt do badań molekularnych w ramach kontraktu terytorialnego dla województwa podlaskiego. Mamy obiecane bardzo dobre fundusze.

    Jakich osiągnięć naukowych spodziewa się Pan po tym laboratorium?

    - Trudne pytanie. Musimy z jednej strony pogodzić ze sobą poprawę zdrowia naszego społeczeństwa, z drugiej zaś - wymóg aplikacyjności, praktyczności osiągnięć naukowych, które Ministerstwo Nauki i Unia Europejska - przyznające granty - traktują priorytetowo.

    Podam przykład. Finansowanie badań z Narodowego Centrum Nauki (w większości badania podstawowe) to tylko 10 proc. tego, co może dać Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. A ta różnica będzie jeszcze większa. W nowej perspektywie unijnej są 34 mln euro tylko na badania aplikacyjne. My dostaliśmy bardzo prestiżowy grant Stratemed-u właśnie na medycynę aplikacyjną. Startowało 100 jednostek z kraju, my zajęliśmy 5 miejsce. Mamy stworzyć system nowocześniejszej diagnostyki chorób nowotworowych. Jak się uda, to będzie 100 razy ważniejsze niż publikacja w najważniejszym czasopiśmie. Publikacja osiągnięcia naukowego nie jest już najważniejsza. Kluczem do sukcesu jest praktyczność tego osiągnięcia, jego opatentowanie i możliwość zastosowania na co dzień. Dopiero potem można publikować. To oznacza zmianę podejścia do finansowania nauki. Naukowcy muszą się uczyć nowego podejścia do swojej pracy.

    Kiedy do laboratoriom może trafić pierwszy pacjent?

    - Dopiero odebraliśmy klucze. Wcześniej nie mieliśmy podstawy prawnej, żeby tu działać. Jako że nasza uczelnia nie może wykonywać badań diagnostycznych, w tym celu została powołana specjalna spółka celowa [prof. Krętowski jest jej prezesem - red.]. Dopiero ta spółka powoła NZOZ, który takie badania będzie świadczył. Aby uruchomić laboratorium potrzebny jest jeszcze szereg różnych kontroli różnych instytucji. Choćby sanepid, który przyjdzie do nas jako pierwszy. Laboratorium chcemy uruchomić tak szybko, jak się da. Myślę, że w ciągu miesiąca uda się nam uruchomić rezonans magnetyczny. Na badania z radioznacznikiem będziemy musieli poczekać trochę dłużej. Musimy bowiem uzyskać zezwolenia m.in. z agencji atomistyki, a to są dłuższe procedury. Tu możemy najwcześniej wystartować na wiosnę.

    Czy ta spółka ma zarabiać i przynosić dochód uczelni?

    Uczelnia nie chce dokładać do tego interesu. Ja, choć jestem jej prezesem, to nie otrzymuję w niej pensji. Działam pro bono publico

    - Uczelnia nie chce dokładać do tego interesu. Ja, choć jestem jej prezesem, to nie otrzymuję w niej pensji. Działam pro bono publico.

    Jak wcześniej mówiłem, spółka jest potrzebna, by można było wykonywać badania naukowe. Na nich samych nie chcemy zarabiać. Jednak dzięki temu, że jest spółka, możemy pozyskiwane fundusze wykorzystywać na naukę. Jednym ze sposobów na zarabianie byłby kontrakt z NFZ. Pula środków na rezonans magnetyczny została już rozdysponowana i Fundusz kolejne konkursy ogłosi za dwa lata. Utrzymanie takiej jednostki z samych badań naukowych nie będzie łatwe. Szczęściem jest ten grant. Na razie nie wiadomo, co będzie z badaniami PET, bo te w ogóle nie są refundowane przez NFZ. Najpierw trzeba przekonać Ministerstwo Zdrowia, że warto je finansować.

    Jak Pan wspomniał, LOM jest tylko jednym z elementów większego systemu. Takim samym elementem ma być Centrum Cyklotronowe. Co to ma być, do czego jest to potrzebne?

    - Środki na jego powstanie mamy wpisane w kontrakt terytorialny [w kontrakcie jest w sumie zapisane ok. 180 mln zł na rozwój uczelni w okresie najbliższych siedmiu lat - red.]. To byłoby miejsce, w którym produkowany jest radioznacznik. W tej chwili do swoich badań PET będziemy go sprowadzać spoza Białegostoku. Chodzi o to, by robić go na miejscu oraz by można było wykonywać radioznaczniki o krótkim czasie półtrwania na węglu, czy na tlenie. One pozwolą nam wejść niejako na wyższy poziom badań naukowych.

    To właśnie dodatkowy element, który pozwoli nam na pełne wykorzystanie posiadanego już PET/MRi. Posiadając taki cyklotron jesteśmy w stanie robić badania na światowym poziomie. Jeżeli chcemy robić lepszą diagnostykę i być na topowym poziomie, potrzebujemy takiego centrum.

    Można mówić o jakiejś perspektywie jego powstania?

    - Jesteśmy zdeterminowani, żeby się tego podjąć. Unia chce to finansować na zasadach komercyjnych. Czyli musimy znaleźć partnera biznesowego na sfinansowanie drugiej połowy kosztów. Chodzi o kwotę na poziomie 20 mln zł.

    Rozmawiał Wojciech Więcko

     

    Uczelnia nie chce dokładać do tego interesu. Ja, choć jestem jej prezesem, to nie otrzymuję w niej pensji. Działam pro bono publico

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.