Uniwersytet Medyczny w Białymstoku. Dopadło i mnie.
  • Ostatnia zmiana 31.05.2017 przez Medyk Białostocki

    Dopadło i mnie

    Do 13 marca br. mogłem pyszałkowato oświadczać: jestem emerytem, który nigdy nie leżał w szpitalu. I stało się. Z wszelkimi szykanami, na sygnale, dowieziono mnie do szpitala z podejrzeniem o zawał serca.

    Okazało się, że był to ostry atak trzustki. Pierwsze pytanie brzmiało: gdzie boli? Właściwie bolało wszędzie, od brzucha po łopatki. Drugie pytanie: czy piłem? O wciórności, wóda mi cuchnie, nie palę, a jednak trzustka zaszalała.

    Pominę wpisywanie w system szpitalny, nabywanie statusu pacjenta. Pan od USG dodał mimochodem: „Sporo będzie tu do porządkowania”. Nie bardzo rozumiałem, dlaczego okupujący miejsca w korytarzu SOR patrzą na pasażera na wózku z trudną ukrywaną niechęcią? Nie znałem praw długich kolejek oczekujących i przywilejów przywożących. Z tych drugich korzystają i typy, które trafią na oddziały, a tam dadzą popalić pozostałym „szpitalnikom”. Chciałbym jak najszybciej wyrzucić z pamięci wyczyny opoja przywiezionego przez Straż Miejską.  Domyślam się, że jest to problem z gatunku nie do rozwiązania. „Powracające bumerangi”!

    Sala męska, numer utajniony

    To ma być felieton, a nie relacja z chorowania, więc daruję sobie wiele szczegółów. Pewnym jest, że włączenie się do społeczności sali wieloosobowej nie jest łatwe. Każdy choruje jak potrafi, weterani korzystają z nabytych wcześniej doświadczeń, tworzą się podstruktury, panie pielęgniarki mają ważniejsze zadania niż łagodzenie wybuchających sporów. Noc, to głównie wyprawy do kibelka na korytarzu i obliczanie czasu do świtu (gdy o sen trudno), niemal każdy dzień przynosi zmiany, zazdrość budzą ci do wypisu. Pan niecierpliwy ubrał się w strój wyjściowy i w ostatniej chwili został wrócony do przypisanego mu łóżka.

    Mnie przydała się skłonność do gadania, niektórzy sąsiedzi zachęcali więc do kolejnych opowieści z dawnych lat. Z tej racji byłem nazywany panem magistrem, inżynierem, a nawet dyrektorem. Notabene z nazwiskami wszyscy tu mają kłopoty. Zakorzeniła się maniera niezbyt starannego wypisywania kart wieszanych na łóżkach, panie roznosząc leki, obdzielając pacjentów jedzeniem (cokolwiek znaczyłoby to określenie), zapowiadając kolejne badania podawały nazwiska, które często mniej lub bardziej odbiegały od oryginału. Pewnie to drobiazg, ale i w szpitalu miło by było zachować podstawowy atrybut tożsamości. Nawet, jeśli się ma rurkę w nosie do pobierania pokarmu (okazałem się nienajgorszy, bo wystarczyły 3 próby wepchania jej sobie do jelit, a rekordzista robił to ponoć 10 razy). Z pomocą syna korzystałem ze stoperów (ryczący telewizor), czarnych klapek na oczy (ferie świateł), starałem się w niczym nie podpadać. I tak od obchodu do obchodu, bo konsylium doktorskie było zaiste zacnym misterium.

    Czym się różnią sale męskie od żeńskich? Zaglądać do środka nie wypadało, przerażała na korytarzach znaczna obecność młodych kobiet. Wieczorami i nocami z sal męskich dobiegały oprócz jęków salwy przekleństw, z damskich częściej wezwania do Pana Boga. Jedna z pań przejmująco przywoływała imię córki. To raczej pewne, że jej głos nie dobiegł do uszu dziewczyny.

    Pałac szpitalny

     Na listę pałaców białostockich, z „Wersalem Podlaskim” na czele, pora wpisać Uniwersytecki Szpital Kliniczny, następcę „Giganta”. Za sprawą trzustki trafiłem i tu, mogłem osobiście doznać zalet dobrze zaprogramowanej, nowej infrastruktury. By nie uchodzić za lizusa, pominę procedury (mało się zresztą na tym znam), a przede wszystkim pochwały personalne. Dziękuję!

    Wiele zrobiono w dziele opracowania oraz spopularyzowania dziejów szpitalnictwa białostockiego, mile wspominam swe spotkania z prof. Eugeniuszem Bernackim (1919-1997). I tylko wciąż mi żal, że nie został należycie uhonorowany Jakub Feliks Michelis, założyciel białostockiej Szkoły Akuszerii. Pod zaborami bywało różnie, powstał i nowoczesny Szpital Żydowski im. I. Zabłudowskiego przy ul. Warszawskiej. W dwudziestoleciu międzywojennym ukształtowała się mozaika szpitalna, a nazwiska niektórych lekarzy (przykładem chirurg Konrad Fiedorowicz) powtarzamy z należytą czcią.

    I na koniec pytanie o niebywały rozwój szpitali w naszym mieście i regionie po II wojnie światowej. O wielu przyczynach tego zjawiska pisano często i z dumą (różnie to obecnie bywa): troska władz, starania późniejszego ministra zdrowia Jerzego Sztachelskiego (pierwszy doktor honoris causa białostockiej AM), na pewno powstanie okrzepnięcie tejże uczelni. A o czym głosi tylko fama? W ramach wojsk Układu Warszawskiego przygotowywano atak zbrojny na kapitalistyczny Zachód, Wojsko Polskie miało zająć Danię. Jak wojna, to zaplanowano i bazę szpitalną na dalekim zapleczu, czyli właśnie na Białostocczyźnie. Były to nie tylko obiekty służące póki co leczeniu ludności cywilnej, ale i ośrodki wypoczynkowe oraz szkoleniowe, duże internaty, itp.

    Żegnam, marsz do łóżka ze swoją poturbowaną panią trzustką. Chorobę - nawet gadzinę i swołocz - trzeba ponoć polubić.

    Adam Czesław Dobroński

     

  • 70 LAT UMB            Logotyp Młody Medyk.