Naukowcy z UMB opracowali szybki, wysoce czuły i specyficzny genetyczny test diagnostyczny, który wykrywa SARS-Cov-2 w przeciągu 45 minut. Nie ma tak szybkich testów na świecie. Może być stosowany w laboratorium, ale też u lekarza rodzinnego, na lotnisku czy przejściu granicznym.
Na rozwój i opracowanie komercyjne tej nowej metody diagnostycznej naukowcy z UMB otrzymali właśnie ponad 3,3 mln zł grantu z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR). Wcześniej poczynili starania o ochronę prawną dla swoich opracowań czy elementów infrastruktury potrzebnej do jego zastosowania. Mówimy tu o produkcie, na który jest „globalne” zapotrzebowanie.
Test opracował zespół naukowców z Akademickiego Ośrodka Diagnostyki Patomorfologicznej i Genetyczno-Molekularnej (AODPGM) oraz Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. W tym pierwszym ośrodku bada się na co dzień próbki od pacjentów podejrzanych o zakażenie koronawirusem. Od początku pandemii wykonano tam ok. 100 tys. testów. Przy czym naukowcy każdą z próbek potem biobankowali. To właśnie dzięki analizie zgormadzonych danych, udało się im opracować zupełnie nowatorską metodę diagnostyczną.
- Można powiedzieć, że to się odbyło niejako przy okazji tych wszystkich badań. Zaczęliśmy obserwować pewne zjawiska, które można wykorzystać do przyspieszeniu naszej pracy. To dlatego wystąpiliśmy o grant, który pozwoli nam na walidację i certyfikację testu - tłumaczy dr hab. Joanna Reszeć, kierownik AODPGM.
Działanie testu - nazwanego roboczo SARS-HYB-45 - opiera się na platformie dwóch zintegrowanych technologii izotermalnej amplifikacji materiału genetycznego, współdziałających w systemie RIDA (Rapid Isothermal Dual Amplification), opracowanym przez naukowców UMB i objęty ochroną własności intelektualnej.
- To nic nie odbywa się na skróty. Na podstawie wyniku z tego testu można podjąć decyzję kliniczną - dodaje prof. Jacek Nikliński, kierownik Zakładu Klinicznej Biologii Molekularnej.
Test ma powstać w dwóch wersjach: laboratoryjnej - do wysokoprzepustowego zastosowania w laboratorium stacjonarnym, kiedy jednocześnie bada się nawet setkę próbek oraz „Point of Care” do zastosowania zindywidualizowanego, kiedy to wymazówkę od pacjenta wkłada się do specjalnej probówki, już załadowanej mieszaninami reakcyjnymi i umieszcza się ją w dedykowanym urządzeniu. Oba warianty będą rozwijane w modelu „+MOBILITY”, do zastosowania w przeprowadzeniu testu w warunkach mini-laboratorium mobilnego (np. busie) lub mini-laboratorium przenośnego w miejscu dedykowanym. Stworzy to możliwość testowania na obecność SARS-CoV-2 w miejscach wzmożonej kontroli epidemicznej (lotniska, przejścia graniczne, centra wystawowe, itd.).
Produkt do użycia ma trafić wiosną 2022 r., kiedy to mają się zakończyć procedury związane z jego kontrolą bezpieczeństwa.
Jednak pewnie szybciej ponownie usłyszymy o tym teście. Unikatowość autorskiej technologii RIDA, stanowiącej rdzeń testu, stwarza możliwość bardzo szybkiej adaptacji platformy do ukierunkowania na nowe testy genetyczne, w tym nowo pojawiające się patogeny chorobotwórcze człowieka.
- Chyba największą zaletą tego testu jest jego uniwersalność. My rdzeń tego testu w ciągu kilku tygodni, możemy przemodelować na diagnostykę każdego patogenu, który już istnieje lub pojawi się w przyszłości. Możemy też go przygotować pod diagnostykę onkologiczną. Dziś takie badania trwają kilka dni, czy tygodni. A tu wynik będzie po 45 minutach. To jest wysoce oczekiwane - kończy prof. Nikliński.
Wojciech Więcko